WIG wyznaczył w ubiegły wtorek nowy rekord historyczny. Rósł w porywach do poziomu 75 287 pkt. Za ten sukces odpowiadały wszystkie segmenty warszawskiej giełdy, WIG20 i mWIG40 bowiem w tym samym czasie poprawiły swoje szczyty hossy, a sWIG80 oddalał się od ważnej strefy wsparcia zlokalizowanej przy średnich z 50 i 200 sesji. W dobrych nastrojach nie przeszkodziła czwartkowa absencja Amerykanów, spowodowana Świętem Dziękczynienia. Zwłaszcza że z Wall Street cały czas płyną dobre wiadomości. Dzięki trwającej za oceanem fali zwyżek S&P 500 zmniejszył dystans do szczytu hossy do 1,1 proc., a Nasdaq Composite do 1,3 proc. Gwóźdź programu minionego tygodnia – wyniki Nvidii – nie zawiódł. Przychody giganta były rekordowe, a zysk na akcje wyniósł 4,02 USD przy prognozie 3,36 USD. Co więcej – bardziej gołębi niż jastrzębi wydźwięk miały protokoły z posiedzenia FOMC i EBC. Wygląda na to, że koniec podwyżek stóp stał się faktem, a teraz rynki będą grać pod to, kiedy główne banki centralne politykę zaczną łagodzić. W efekcie w końcówkę listopada wkraczamy z byczym przytupem. I choć w perspektywie są zwyżki związane z efektami sezonowymi, to pewne lampki alarmowe zaczynają się świecić.
Mowa przede wszystkim o krótkoterminowym wykupieniu naszego rynku. Widać go m.in. po szerokim WIG-u. Oscylator RSI oscyluje na granicy wykupienia (70 pkt), a MACD w piątek już po raz drugi w tym miesiącu pokazał sygnał sprzedaży.
Oczywiście nie jest powiedziane, że oscylatory nie mogą przebywać wysoko przez dłuższy czas, niemniej jednak należy liczyć się z ryzykiem ich cyklicznego, kontrariańskiego zwrotu. WIG od poprzedniego szczytu hossy oddalił się już na blisko 2000 pkt, więc margines do schłodzenia jest, niewielki, ale jest. Zwłaszcza że WIG20 zniżkował w piątkowe popołudnie do 2218 pkt, czyli był już 50 pkt poniżej szczytu hossy.