Przełomu, jeśli chodzi o postawę inwestorów indywidualnych na warszawskiej giełdzie, wciąż nie ma. Mimo mocnych wzrostów na GPW w pierwszych dwóch miesiącach maklerzy wciąż dalecy są od mówienia, że klienci indywidualni znów szturmują rynek. Ostatni raz o jako takim szturmie można było mówić w latach 2020–2021 r., kiedy rynkową zmienność podbiła pandemia. Od tego czasu udział inwestorów indywidualnych w obrotach cały czas spada. Historyczne stopy zwrotu przestały już na nich działać. Czy to oznacza, że branża maklerska jest skazana na dryfowanie? A może sama powinna wyjść z nowymi inicjatywami, tak aby faktycznie dotrzeć do nowych klientów?
Różnica w poglądach
Rynek cały czas ewoluuje i to, co sprawdzało się jeszcze kilka lat temu, niekoniecznie musi mieć rację bytu obecnie. Maklerzy mają więc nad czym myśleć, tym bardziej że sami inwestorzy wskazują, że biura maklerskie nie do końca rozumieją ich potrzeby.
Z raportu przygotowanego przez firmę Accenture i Uniwersytet Warszawski, którego premiera obędzie się w poniedziałek w Bukowinie Tatrzańskiej podczas konferencji rynku kapitałowego organizowanej przez Izbę Domów Maklerskich, wynika bowiem, że jedynie 41 proc. inwestorów uważa, iż biura maklerskie adekwatnie rozumieją ich potrzeby. Tymczasem na analogiczne pytanie aż 64 proc. pracowników firm maklerskich udzieliło twierdzącej odpowiedzi.
– Niezrozumienie potrzeb klientów może być tylko pozorne – mówi Katarzyna Niewińska, adiunktka na Uniwersytecie Warszawskim. – Dobrym przykładem jest rola technologii. Biura maklerskie priorytetowo traktują niezawodność i intuicyjność aplikacji, podczas gdy klienci, choć cenią te aspekty, zwracają również uwagę na przejrzystość opłat w tym kanale czy dostęp do praktycznych materiałów edukacyjnych. Branża maklerska, rozwijając swoje narzędzia, może te perspektywy pogodzić – intuicyjność i szybkość działania platform nie wyklucza przejrzystej prezentacji kosztów bądź ciekawej i interaktywnej oferty edukacji – zwraca uwagę Niewińska.