Ostatnie miesiące pokazują, że banki są beneficjentem wysokich stóp procentowych, a koniunktura w udzielaniu nowych kredytów jest bardzo dobra.
Wysokie stopy procentowe to wynik decyzji RPP, sektor bankowy nie ma na to wpływu. Poziom stóp procentowych przekłada się na oprocentowanie kredytów, ale trzeba pamiętać, że banki muszą też przeznaczać większe kwoty po stronie depozytowej. Sektor bankowy nie jest wyłącznie beneficjentem tego poziomu stóp procentowych. Przekłada się to także na ograniczenie dostępności kredytów. Im większe stopy, tym mniejsza liczba kredytobiorców.
Na kredytowanie miała wpływ też konstrukcja podatku bankowego. Osiągnęliśmy historyczne minimum, jeśli chodzi o finansowanie przedsiębiorstw. Wszystko jest winą błędnej konstrukcji podatku bankowego. Konstrukcja odnosi się do aktywów zamiast, jak we wszystkich państwach Europy Zachodniej, do pasywów. Im bank jest bardziej zaangażowany w działalność kredytową, tym większą stopę podatku płaci. Z drugiej strony poprzez wyłączenia z podatku dotyczące obligacji skarbowych banki są w nie rekordowo zaangażowane. Z punktu widzenia Skarbu Państwa, przy rekordowych potrzebach pożyczkowych, to ma zalety, ale jesteśmy numerem jeden w Europie, jeśli chodzi o zaangażowanie sektora bankowego w sektor publiczny. To nie jest dobre, bo wpływa na ograniczenie akcji kredytowej.
Od wielu miesięcy apelujecie o zmianę konstrukcji podatku bankowego. Jest dialog ze stroną rządową?
Tak, ale nie jest łatwą sprawą odwrócić coś, co funkcjonuje osiem lat. Nasze twarde dane (od 2016 r.) pokazują stopniowe systematyczne zmniejszanie się skali zaangażowania sektora bankowego w kredytowanie gospodarki aż do historycznie najniższego poziomu (portfel kredytów dla przedsiębiorstw w relacji do PKB zaledwie 11,48 proc. PKB). Ta sytuacja wymaga naprawy. Rząd ma tego świadomość, ale zmiana tej konstrukcji wymaga czasu. Liczę, że do zmiany konstrukcji podatku dojdzie przy zachowaniu neutralności dla budżetu państwa. Zdajemy sobie sprawę, że przy takim zadłużeniu Skarb Państwa nie może sobie pozwolić na uszczerbek w dochodach. Zmiana konstrukcji powinna przynieść benefity dla gospodarki, biorąc po uwagę zwiększenie możliwości kredytowania po stronie banków.
Polski rynek mieszkaniowy potrzebuje wzmocnienia, jak kredyt „Na start”, o którym dyskutuje rząd?
Staramy się być neutralni w dyskusji, dostarczając wiedzę ekspercką, banki są bowiem tylko operatorem systemu dopłat dla kredytobiorców ze strony państwa. Głównym beneficjentem tych programów są kredytobiorcy. W każdym państwie UE funkcjonują podobne rozwiązania, które wspierają młode rodziny w nabyciu pierwszego mieszkania. Jeżeli część kredytobiorców nie ma zewnętrznego impulsu w postaci dopłat do oprocentowania, nie może sobie pozwolić na zakup pierwszego mieszkania w czasie i w lokalizacji, jakiej by chcieli.
Są prawnicy, którzy uważają, że nad sektorem bankowym wisi problem kredytów udzielanych w złotych opartych na stopie WIBOR. Czekamy na decyzję TSUE. Jakie jest stanowisko ZBP?
W naszej ocenie to nie jest żaden problem, tylko wyimaginowana przez kancelarie prawne, które szukają nowej niszy, sprawa. Sprawy frankowe się powoli kończą, więc na siłę szukają nowego pola do zagospodarowania. Pierwsze pozwy WIBOR-owe pojawiły się dwa i pół roku temu, ale liczba spraw sądowych jest relatywnie bardzo mała. Czynnych kredytów mamy ponad 2,3 mln, a spraw sadowych jest nieco ponad 1000. To kropla w morzu. Klienci widzą, że nie ma pola do poszukiwania, nie dają się nabijać w butelkę ofertami kancelarii prawnych, które nie kierują się interesem konsumenta, a jedynie chcą maksymalizować zyski.