Nie da się ukryć, że I półrocze na rynku stali upłynęło w napiętej atmosferze. Nagła agresja Rosji na Ukrainę spowodowała, że ceny w kilka tygodni poszybowały w górę o kilkaset proc., a spółki z branży odnotowywały rekordowe wyniki. Drugie półrocze przyniosło stabilizację oraz nowe obawy.
Wojenne zamieszanie
– 2022 r. był niewątpliwie kolejnym udanym, ale i emocjonym. Czynniki mające wpływ na osiągane wyniki to bez wątpienia wybuch wojny za naszą wschodnią granicą wywołujący w pierwszym okresie reglamentacje towarowe, panikę zakupową wśród klientów, niekontrolowane skoki cenowe. Następnie doszło do niekontrolowanego wzrostu inflacji i kryzysu energetycznego, co przyniosło ciągnące się od kilku miesięcy korekty cenowe wyrobów hutniczych – komentuje dla „Parkietu” Jacek Rożek, wiceprezes dystrybutora stali Bowim.
Skalę zwyżek cen surowca w I kwartale najlepiej obrazują dane Polskiej Unii Dystrybutorów Stali. Jeszcze przed rozpoczęciem wojny tona pręta żebrowanego, wykorzystywanego głównie w budownictwie, kosztowała 4 tys. zł. W cenowym piku z przełomu marca i kwietnia trzeba było zapłacić 6,5 tys. zł Jeszcze bardziej podskoczyły ceny np. blach konstrukcyjnych czy gorącowalcowanych.
– Scenariusz wydarzeń na rynku stali w I półroczu 2022 r pisany był pod silnym wpływem następstw wojny w Ukrainie. Zerwane kontakty handlowe z państwami zaangażowanymi w zbrojny konflikt (Ukraina, Rosja, Białoruś) wywołały na rynku stalowym pęd do uzupełniania magazynów i szukania nowych źródeł dostaw, a w konsekwencji gwałtowny wzrost cen – mówi Henryk Orczykowski, prezes Stalprofilu.
Recesja już tu jest
W II półroczu sytuacja uległa znaczącej zmianie. Wspomniane pręty żebrowane wróciły cenowo na poziom około 4 tys. zł za tonę, a jak pokazują dane z połowy listopada, zaczęły nawet lekko spadać poniżej tego poziomu. Spadkowy trend potwierdzają też informacje dotyczące zużycia stali w Polsce. – Już w II kwartale zaczęło spadać zużycie jawne stali w całej Europie, ale w Polsce w III kw. zjawisko to przybrało dramatyczne rozmiary. Porównując rok do roku, w lipcu spadek zużycia wyniósł 37 proc., w sierpniu 27 proc., a we wrześniu 25 proc. i ta tendencja trwa nadal. Oznacza to, że sytuacja na rynku jest bardziej dramatyczna niż wszyscy sobie wyobrażają. Zużycie stali jest papierkiem lakmusowym całej gospodarki i mówi o tym, jaki jest jej stan. W czasach koniunktury jest wysokie, a kiedy aktywność gospodarki spada, zapotrzebowanie na stal wraz z nią. Powody są dwa. Pierwszym jest spadek konsumpcji, ze względu na inflację i powodowany przez nią wzrost cen. Drugim stał się regres w inwestycjach, które obecnie również dramatycznie wyhamowały. Widzimy to w naszych statystykach sprzedaży – argumentuje Orczykowski.