Giełdy obawiają się o gospodarkę

Efekty prób odreagowania niedawnych spadków, jakie mogliśmy zaobserwować na nowojorskim parkiecie w ostatnich dniach, raczej nie napawają optymizmem.

Publikacja: 03.04.2018 12:01

Do strachu przed konsekwencjami wojny handlowej dołączyły w ostatnim czasie obawy dotyczące spowolnienia w globalnej gospodarce. Taka mieszanka nie spodobała się inwestorom.

Wall Street straszy coraz mocniej

Efekty prób odreagowania niedawnych spadków, jakie mogliśmy obserwować na nowojorskim parkiecie w ostatnich dniach, raczej nie napawają optymizmem. Poniedziałkowy skok indeksów o prawie 3 proc. okazał się tylko jednorazowym incydentem i został w całości zniwelowany już następnego dnia. Dow Jones nie zdołał powrócić powyżej przełamanego wcześniej poziomu 24 tys. pkt i w minioną środę trzymał się jedynie minimalnie powyżej dołka z pierwszych dni lutego. Dynamiczne wahania nie sprzyjają wyjaśnieniu się sytuacji, a inwestorzy niezwykle nerwowo reagują na jakiekolwiek informacje z frontu handlowej wojny, toczonej przez Donalda Trumpa z resztą świata. Choć coraz bardziej wyraźnie widać, że to rodzaj negocjacyjnej rozgrywki i amerykański prezydent nie waha się zmieniać zdania i wspaniałomyślnie wyłączać z celnych restrykcji wybrane kraje, które dopiero co wpisał na czarną listę, to jednak wciąż istnieją obawy, że ta gra wymknie się spod kontroli i przerodzi w poważniejszy konflikt, o długofalowych konsekwencjach. A takiego scenariusza globalna gospodarka mogłaby nie wytrzymać, szczególnie że i bez dodatkowych kłopotów pojawiają się pierwsze sygnały, wskazujące na ryzyko spowolnienia. Na razie widoczne są one przez pryzmat wskaźników nastrojów, które jednak potwierdzają też niezbyt optymistyczne prognozy głównych ośrodków analitycznych, zakładające obniżenie tempa wzrostu PKB w najbliższych latach.

Śladem Wall Street, często z większą determinacją, podążają indeksy pozostałych głównych światowych parkietów. Mimo wtorkowego odreagowania DAX znajduje się wciąż w pobliżu dołków z kwietnia i sierpnia ubiegłego roku i 13 proc. poniżej szczytu z 23 stycznia obecnego roku. Tyle samo traci Nikkei, starając się bronić przed pogłębieniem spadkowej tendencji. Niewiele mniej, bo o 12 proc. w dół od końca stycznia poszedł Shanghai Composite. Gdyby skalą spadków na giełdach mierzyć obawy przed konsekwencjami handlowej wojny, „najlepiej" wypadają Stany Zjednoczone, gdzie główne indeksy tracą po około 10 proc.

Ropa nadal droga, ale o rekordy trudno

Impulsów sprzyjających zwyżce notowań ropy naftowej w ostatnim czasie nie brakowało, trudno się więc dziwić, że byki z tego skorzystały. Jednak ustanowienie lokalnych rekordów okazało się zadaniem zbyt trudnym. Miniony tydzień przyniósł niewielką korektę rajdu ropy naftowej. Od poniedziałku do środy ceny zniżkowały po około 2 proc. Tydzień wcześniej poszły jednak w górę o ponad 6 proc., w przypadku amerykańskiej WTI docierając do 66 dol. za baryłkę, a w przypadku Brent przekraczając nieznacznie 70 dol. To poziomy widziane poprzednio pod koniec stycznia. Tym razem nie udało się ich pokonać i wydaje się, że będą one stanowiły skuteczną barierę jeszcze przez dłuższy czas. Wśród czynników sprzyjających zwyżce należy wymienić przede wszystkim wzrost napięcia geopolitycznego, w tym zagrożenie związane z porozumieniem nuklearnym z Iranem oraz kłopoty z wydobyciem w Wenezueli. Wrażenie mogły też zrobić deklaracje przedstawicieli OPEC, dotyczące gotowości zawarcia długoterminowego porozumienia z Rosją oraz innymi producentami nienależącymi do kartelu, mającego obowiązywać nawet przez 20 lat. W przeciwnym kierunku działały prognozy zakładające, że wzrost podaży ze strony producentów niezrzeszonych w OPEC, a głównie ze Stanów Zjednoczonych, będzie wyższy niż tempo wzrostu popytu na surowiec. Ograniczenia popytu wynikać mają z prawdopodobnego obniżania się dynamiki wzrostu globalnej gospodarki, a obawy dodatkowo podsyca perspektywa wojny handlowej.

Wyhamowaniu uległa przecena na rynku miedzi. Notowania kontraktów terminowych, po przetestowaniu w miniony poniedziałek minimum z pierwszych dni grudnia ubiegłego roku, poszły lekko w górę, wracając do poziomu około 300 centów za funt. Szanse na trwalsze i mocniejsze odbicie wydają się jednak niewielkie, szczególnie w kontekście słabszych sygnałów, napływających ostatnio z gospodarki strefy euro oraz ze Stanów Zjednoczonych.

Spore wahania, związane głównie ze zmianami sytuacji na rynku walutowym, miały miejsce w przypadku złota. Notowania kruszcu na początku tygodnia kontynuowały ruch w górę, docierając do 1355 dol. za uncję, czyli najwyżej od połowy lutego. Bykom nie udało się jednak trwale sforsować tego poziomu. Umocnienie się dolara przyniosło w kolejnych dniach dynamiczną spadkową korektę, w wyniku której cena złota zbliżyła się do 1320 dol.

WIG20 w roli czerwonej latarni

Indeks naszych największych spółek od pewnego czasu lubi się wyróżniać. W ubiegłym roku należał do najmocniej zwyżkujących wskaźników na świecie. Ostatnio jednak niestety jest bezkonkurencyjny w kategorii czerwonej latarni. Przekraczającym 10 proc. spadkiem w tym roku dystansuje zarówno giełdy z dalekiej Japonii i Meksyku, jak i bliższe nam parkiety Niemiec i Wielkiej Brytanii. Początek roku mamy więc zdecydowanie nieudany (oczywiście z punktu widzenia byków). Po imponującej serii pięciu wzrostowych kwartałów z rzędu musiał przyjść ten gorszy, i to nie jest największy problem. Jest nim to, co będzie się działo w bliższej i dalszej perspektywie. Miniony kwartał zniwelował za jednym zamachem dorobek byków z trzech poprzednich, a więc korekta jest pokaźnych rozmiarów, choć ten fakt o niczym jeszcze nie przesądza. Sesja z minionej środy, zakończona zniżką o 1,9 proc., skutkowała testem dołka z 31 marca 2017 r. Wynik nie został rozstrzygnięty, a dodatkowym małym plusem dla byków było utrzymanie wskaźnika minimalnie powyżej 2200 pkt. Dużym minusem było z kolei powiększenie skali przeceny do ponad 16 proc., licząc od szczytu z 23 stycznia. Przedłużenie spadkowej serii może doprowadzić do pojawienia się na liczniku niezbyt dobrze kojarzących się 20 proc. Sytuacja robi się poważna, tym bardziej że prób obrony do tej pory było niewiele, a ich skuteczność okazała się znikoma, a do tego WIG20 jest całkowicie zależny od kaprysów inwestorów zagranicznych. Ci zaś, jeśli uznają, że czas się ewakuować z rynków bardziej ryzykownych, nie będą mieć wątpliwości, co robić. Wiele wskazuje na to, że taki scenariusz już się realizuje. Choć zwrot sytuacji w bardziej optymistycznym kierunku wciąż jest możliwy, droga w górę może okazać się znacznie bardziej stroma, niż wynikałoby to z czystej matematyki.

Spojrzenie przez pryzmat sektorowej struktury WIG20 i zachowanie się głównych przedstawicieli poszczególnych branż nie nastraja optymistycznie. WIG-górnictwo traci od początku roku ponad 22 proc., w tym akcje KGHM zniżkują o ponad 24 proc. WIG-energia to spadek o 17 proc., z czego walory Energi idą w dół o 22 proc., a Tauronu i PGE po 18–19 proc. WIG-paliwa traci ponad 17 proc., w tym papiery PKN Orlen 21 proc. Sektor bankowy na razie trzyma fason, zniżkując „tylko" o ponad 8 proc., choć biorąc pod uwagę wciąż tlący się (ostatnio coraz mocniej) problem kredytów we frankach, perspektywę rekordowo niskich stóp procentowych oraz narastających kłopotów części firm z kosztami, marżami i płynnością finansową mogło być gorzej. Do tego dochodzą nikłe szanse na dywidendy, w związku z koniecznością dokonywania inwestycji, często „centralnie sterowanych", wątpliwa perspektywa poprawy wyników finansowych w kolejnych kwartałach i latach oraz niekończące się personalne rozgrywki na szczeblu zarządów spółek, w których Skarb Państwa ma głos decydujący.

Choć tracący od początku roku 6,5 proc. wskaźnik średnich spółek zdaje się wyglądać o niebo lepiej niż WIG20, to jednak sytuacja w tym segmencie także daleka jest od optymizmu. Skala spadku rzeczywiście nie robi wielkiego wrażenia, ale sytuacja techniczna mWIG40 staje się coraz bardziej niepokojąca. Już w przedświąteczny poniedziałek indeks z impetem pożegnał się z poziomem 4600 pkt, jednocześnie schodząc poniżej dołka z lutego 2017 r., a kolejne sesje dobitnie potwierdziły, że oba te sygnały nie były dziełem przypadku. Miniony tydzień przypieczętował więc wagę negatywnych zjawisk, widocznych od pewnego czasu w tym segmencie naszego parkietu. Można mieć uzasadnione obawy, że trwający od 14 miesięcy trend boczny kończy się niepomyślnie dla posiadaczy akcji średnich spółek. Ich sytuację jednoznacznie określa fakt, że od początku roku na plus wychodzą walory zaledwie dziesięciu emitentów (największa zwyżka sięga jedynie 9 proc.). Akcje dziesięciu średnich spółek tracą w tym horyzoncie więcej niż 20 proc. Te zjawiska i liczby powinny stanowić dostateczne wyjaśnienie przyczyn braku zainteresowania akcjami ze strony pognębionych niskimi odsetkami i rosnącą inflacją posiadaczy oszczędności. Warto zwrócić uwagę, że w przypadku średniaków czołówkę pod względem tegorocznych stóp zwrotu (choć raczej skromnych) stanowią w zdecydowanej większości spółki korzystające z kwitnącej konsumpcji indywidualnej (Wawel, Forte, Dino, AmRest, Kernel, Orbis, Emperia).

Zdecydowanie pogarsza się sytuacja w uznawanym do niedawna za najbardziej perspektywiczny sektorze małych firm. Z liczącej 1350 pkt, czyli prawie 10 proc. zwyżki, trwającej od połowy listopada 2017 r. do połowy stycznia obecnego roku, byki oddały już 970 pkt, czyli ponad 70 proc. swojego dorobku. Już na początku minionego tygodnia sWIG80 zszedł poniżej dołka z końca grudnia ubiegłego roku, a w środę przełamał poziom 14 200 punktów oraz testował kolejne ważne techniczne wsparcia. Niepowodzenie w ich obronie może mieć bardzo negatywne konsekwencje i o powrót do optymizmu może być niezwykle trudno, tym bardziej że w tym segmencie kapitału już jest jak na lekarstwo.

Analizy rynkowe
Polski rynek wciąż zyskuje bez euforii wśród inwestorów
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?
Analizy rynkowe
Niedźwiedzie znów są prowokowane przez byki. Koniec korekty?