Mowa będzie o spółkach, które do niedawna mogły się pochwalić kilkuletnim trendem poprawy zysków. Systematyczna poprawa rezultatów sprawiła, że oczekiwania inwestorów, mierzone wyceną rynkową spółki, były coraz większe. Gdy więc pojawiły się pierwsze rozczarowujące raporty wynikowe, nastąpiła solidna korekta notowań. Czy mają szansę wrócić do łask inwestorów?
Niedoszacowany wpływ negatywnych czynników
Jak zauważa Tomasz Manowiec, zarządzający funduszami w Noble Funds TFI, wiele polskich spółek zderzyło się z tymi samymi negatywnymi czynnikami makroekonomicznymi, które obserwujemy od 2017 r. – Chodzi przede wszystkim o dynamiczny wzrost wynagrodzeń oraz kosztów surowców. Okazały się one trudne do przerzucenia na ceny wyrobów i usług. Niektóre branże zostały dotknięte również słabszym popytem, głównie ze strony rynków Europy Zachodniej. Dodatkowo część firm zdecydowała się w ostatnich latach na ekspansję geograficzną, ponosząc duże nakłady inwestycyjne oraz koszty bieżące na zdobycie nowych rynków – wskazuje ekspert. Niestety, większość z tych inicjatyw przyniosła efekty znacznie poniżej oczekiwań. – Dlatego zrewidowane zostały prognozy wyników finansowych, które okazują się być wyraźnie niższe, niż rynek spodziewał się jeszcze rok, dwa lata temu. A obniżka prognoz uderza w notowania podwójnie – raz przez niższe wyniki, a drugi raz ze względu na niższe mnożniki przykładane do wyceny ze względu na wolniejsze tempo wzrostu. Co więcej, nadszarpnięta została wiara inwestorów w zdolność niektórych zarządów do realizacji obietnic i planów biznesowych – zauważa Manowiec.
Wpływ negatywnych czynników w wielu przypadkach miał przełożenie na osiągane marże. – Część spółek istotnie odczuła erozję marż, co miało odzwierciedlenie w kursie giełdowym. W przypadku innych jeszcze nie widać w ostatnich wynikach takich czynników, ale istnieją obawy, że zbliżające się spowolnienie gospodarcze w połączeniu z dalszą presją na koszty wpłynie na wyniki w kolejnych okresach – zauważa Kamil Hajdamowicz, zarządzający w Viennie Life. – Z uwagi na możliwe spowolnienie tempa wzrostu w kolejnych latach pogorszenie wyników może być dobrym pretekstem do restrukturyzacji i zmian, które pozwolą tym podmiotom pozostać silne, gdy gospodarka rzeczywiście istotnie spowolni. W takiej sytuacji część negatywnych trendów na poziomie kosztów w dłuższym terminie powinna ulec odwróceniu, co będzie znaczącym katalizatorem poprawy wyników – uważa ekspert.
Wyniki pozostaną pod presją
Nieoczekiwany spadek zysków w 2017 r. pogrążył kurs Forte, które wcześniej przyzwyczaiło inwestorów do systematycznej poprawy rezultatów. Przyczyniły się do tego rosnące koszty pracy i wysokie ceny surowców, ale na horyzoncie analitycy widzą kolejne wyzwania. – W przyszłym roku spółka może odczuwać coraz silniejszą presję na koszty. Po pierwsze, ze strony cen energii, które powinny wzrosnąć najbardziej, dlatego zakładamy wzrost kosztów energii w 2019 r. o ok. 10 mln zł. Po drugie, ze strony cen drewna, które mają wzrosnąć o ok. 3 proc. Naszym zdaniem pozytywny efekt produkcji własnej płyty wiórowej będzie znacznie neutralizowany przez presję kosztową – ocenia Tomasz Rodak, analityk DM BOŚ.
Co więcej, w ostatnich kwartałach spółka odczuła efekty dalszego znacznego spowolnienia na rynku detalicznym mebli w kraju i za granicą. – Naszym zdaniem w reakcji na szacunkowe rezultaty za III kwartał rynek będzie musiał obniżyć swoje oczekiwania dotyczące całorocznych wyników do ok. 120 mln zł na poziomie EBITDA oraz 28 mln zł na poziomie wyniku netto – uważa Jakub Szkopek, analityk DM mBanku. Dodatkowym czynnikiem ryzyka jest wysokie zadłużenie. Według szacunków analityka wskaźnik długu netto w relacji do EBITDA na koniec III kwartału wyniósł 6, a na koniec roku sukcesem będzie osiągnięcie poziomu 5.