Ale jednocześnie dodał, że obecna polityka jest "umiarkowanie restrykcyjna", stąd też dalsze cięcia stóp powinny być kontynuowane - potencjalna pauza mogłaby dotyczyć 1-2 posiedzeń. Po tych słowach szanse na cięcie stóp na posiedzeniu planowanym na 18 grudnia spadły do 63 proc., a dopiero co oscylowały wokół 80-90 proc. W perspektywie do końca 2025 r. rynek widzi spadek stóp zaledwie o 69 punktów baz. (niecałe 3 obniżki stóp po 25 punktów baz. na dziewięć zaplanowanych posiedzeń!). Tymczasem zaledwie dwa miesiące temu, kiedy FED ściął stopy o 50 punktów baz. i wyraził sporą ufność, co do perspektyw spadku inflacji, było to blisko 250 punktów baz. Czy, zatem nie mamy do czynienia z nadmiernymi wahaniami oczekiwań rynkowych w krótkim okresie? Czy jest możliwe, aby oczekiwania wobec FED spadły z obecnych 68 punktów baz. do zaledwie 30 punktów baz., lub całkowicie do zera? Co by musiało się wydarzyć w takiej sytuacji i jak zachowałby się wtedy dolar?
Dzisiaj o godz. 14:30 opublikowane zostaną kluczowe dane o październikowej inflacji CPI. Dane za wrzesień już wprowadziły sporo nerwowości, gdyż wskazały na wyhamowanie procesów dezinflacyjnych (przecząc tym samym dużej ufności, co do spadku inflacji, jaką pokłada FED). Mediana oczekiwań zakłada, że dzisiaj zobaczymy podbicie październikowej inflacji CPI do 2,6 proc. r/r z 2,4 proc. r/r i utrzymanie wskaźnika bazowego przy 3,3 proc. r/r. Czy w sytuacji, kiedy zobaczylibyśmy wyższe odczyty, rynki mogłyby wpaść w panikę? Jest mało prawdopodobne, aby FED miał nagle stwierdzić, że obecna polityka monetarna nie jest restrykcyjna i zapowiedział długą pauzę w obniżkach stóp, lub nawet interwencyjną podwyżkę. Do takiego ruchu mogłoby go skłonić jakieś "szokujące" wydarzenia mające wpływ na inflację (np. konflikt militarny wpływający na podbicie cen surowców), a niekoniecznie musi to być polityka Donalda Trumpa. Wprawdzie możliwy powrót Roberta Lighthizera na stanowisko sekretarza ds. handlu to sygnał, że wojna celna będzie mieć miejsce, ale trudno ocenić w jakiej skali. Projekt cięć podatków najpewniej w ciągu najbliższych miesięcy zostanie przepchnięty w Kongresie, gdzie republikanie mają większość. Ekonomiści zwracali uwagę, że te działania podbiją inflację, ale trudno ocenić w jakim stopniu i czy nie zostało to już pośrednio zdyskontowane przez rynki. Administracja Donalda Trumpa musi mieć świadomość, że tego typu działania (cła, podatki, imigracja) mogą nagle sprawić, że produkcja w USA stanie się bardzo droga i mało konkurencyjna ze względu na nazbyt silnego dolara, co spotka się z mocną krytyką ze strony amerykańskiego biznesu.
W środę na rynkach widać sygnały przesilenia po ostatnim rajdzie Trump-trade. Ze strony otoczenia Trumpa mamy sygnały o pierwszych nominacjach na stanowiska w nowej administracji. Rynek krzepnie i przygląda się dalszemu rozwojowi sytuacji. Poza wspomnianymi danymi CPI z USA, to dzisiejszy kalendarz makro jest mało znaczący. Za nami są dane z Australii - w nocy poznaliśmy dane o dynamice wynagrodzeń, które w III kwartale wyniosły 0,8 proc. k/k (podobnie jak w drugim). Nie zdołały one podbić spekulacji o możliwym cięciu stóp przez RBA - rynek widzi taki ruch dopiero w II połowie 2025 r.
Dzisiaj rano dolar dalej zyskuje na szerokim rynku, ale dynamika ruchu jest mniejsza. Najsłabiej wypadają nadal waluty rynków EM, a pośród G-10 słabe są korony skandynawskie, jen, frank, oraz euro. Najbardziej stabilne są dolar nowozelandzki i kanadyjski, oraz funt.
EURUSD - rejon 1,06 zaczyna się bronić?