To efekt tego, co dzieje się z dolarem na szerokim rynku, i obaw związanych z prezydenturą Donalda Trumpa. Amerykańska waluta zyskała po wyborach, gdyż inwestorzy obawiają się, że pomysły na wojnę celną, niższe podatki oraz zaostrzenie polityki wobec imigrantów doprowadzą do podbicia oczekiwań inflacyjnych. Już teraz rynek wycenia jeszcze jedną obniżkę stóp przez Fed o 25 pkt baz. w grudniu i zaledwie dwie obniżki po 25 pkt baz. (na osiem posiedzeń w roku) w 2025 r. To niewiele w porównaniu z tym, co planują inne banki centralne. Silny dolar negatywnie wpływa na rynki wschodzące, ale jeszcze większy wpływ może mieć globalna wojna handlowa, którą mogą wywołać USA. W naszym regionie uwagę zwraca niepewność co do perspektyw europejskiej gospodarki i otwarte pytania o NATO i Ukrainę, co może się przekładać na wyższe ryzyko geopolityczne. Złotego nie uratowało zbytnio „jastrzębie” podejście RPP – inwestorzy zdają sobie sprawę z tego, że do marca stopy może i rzeczywiście nie spadną, ale oczekiwana skala poluzowania do końca przyszłego roku może jeszcze ulec modyfikacjom. Co dalej? Obecnie na rynku jest zbyt dużo niepewności w kontekście scenariuszy makro na lata 2025–2026. To się jednak szybko nie zmieni, Trump oficjalnie przejmie urząd dopiero w styczniu i bliżej tego terminu pewne tematy staną się bardziej przewidywalne. Niewykluczone zatem, że dolar pozostanie silny nawet do świąt Bożego Narodzenia, co będzie negatywnie rzutować na złotego. Na szybki powrót USDPLN poniżej 4,00 być może nie ma co liczyć.