Notowania kontraktów na złoto dotarły bowiem w czwartek do tego poziomu. Co prawda od razu trochę odbiły w górę, jednak sam fakt dotarcia po raz kolejny do tej bariery pokazuje utrzymującą się słabość notowań kruszcu, a nawet próbę dotarcia do nowego tegorocznego minimum.

Złoto ma powody do tego, aby jego cena (w dolarach) znajdowała się wciąż pod presją podaży. Główną przyczyną takiej sytuacji jest bowiem siła amerykańskiego dolara, która na przełomie sierpnia i września tego roku nadal jest wyraźnie widoczna na rynkach finansowych. Dolar rośnie zarówno ze względu na słabość niektórych pozostałych walut (np. euro, będącego pod presją obaw o sytuację na rynku energetycznym w Europie), lecz także pod wpływem informacji z samych Stanów Zjednoczonych.

Niedawno prezes Rezerwy Federalnej Jerome Powell dał do zrozumienia podczas wystąpienia w Jackson Hole, że najwyższa od czterech dekad inflacja w USA to obecnie największy wróg tamtejszej gospodarki. Z tej przyczyny Fed jest zdeterminowany, aby z nią walczyć za wszelką cenę, a to prawdopodobnie przełoży się na dłuższy okres wysokich stóp procentowych w USA. Takie środowisko nie sprzyja wysokim cenom złota, ponieważ zwiększa atrakcyjność innych inwestycji, w tym oczywiście przede wszystkim papierów wartościowych wypłacających odsetki.