Aktywność w polskiej gospodarce mierzona produktem krajowym brutto w IV kwartale 2021 r. była już o około 5 proc. większa niż tuż przed wybuchem pandemii. Nadal była jednak o około 2–3 pkt proc. mniejsza niż byłaby, gdyby zrealizowały się przedpandemiczne scenariusze wzrostu. Pełne odrobienie strat spowolni wojna na Ukrainie, która – jak wstępnie szacują ekonomiści – odejmie od prognozowanej na ten rok zwyżki PKB około 1–1,5 pkt proc. Niepewność jest jednak tak duża, że oficjalnych rewizji prognoz żaden zespół ekonomistów jeszcze nie ogłosił.
Nie tylko niska baza
GUS potwierdził w poniedziałek swój wstępny szacunek z I połowy lutego, wedle którego produkt krajowy brutto Polski zwiększył się w IV kwartale realnie (tzn. w cenach stałych) o 7,3 proc. rok do roku, po 5,3 proc. w III kwartale. To wynik nieco powyżej przeciętnych szacunków ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet" pod koniec stycznia (6,9 proc.).
PKB oczyszczony z wpływu czynników sezonowych był w IV kwartale o 7,6 proc. większy niż rok wcześniej i o 1,7 proc. większy niż w III kwartale. Ta ostatnia liczba potwierdza, że pod koniec ub.r. gospodarka wciąż była mocno rozpędzona, choć już nie tak jak w poprzednich dwóch kwartałach, gdy PKB zwiększył się – odpowiednio – o 1,8 i 2,3 proc. To zaś oznacza, że skok PKB rok do roku nie był tylko efektem niskiej bazy odniesienia sprzed roku, gdy aktywność w polskiej gospodarce tłumiły restrykcje związane z drugą falą epidemii.
Rozpędzone inwestycje
Poniedziałkowe dane GUS dają pewne wskazówki co do tego, dlaczego IV kwartał okazał się nieco lepszy od oczekiwań ekonomistów. Rekordowe 4,2 pkt proc. do rocznej zwyżki PKB dodała kumulacja zapasów. Już w poprzednim kwartale ten czynnik dołożył 3,7 pkt proc., a w II kwartale 2,8 pkt proc. Ekonomiści tłumaczą to m.in. zmianą modeli biznesu firm, które zamiast dostaw na czas (just in time) preferują obecnie dostawy na wszelki wypadek (just in case). Na to nakładają się jeszcze niedobory niektórych komponentów, utrudniające ukończenie produkcji.