Jak podał we wtorek GUS, przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw, który obejmuje podmioty z co najmniej 10 pracownikami, zwiększyło się w sierpniu o 12,7 proc. rok do roku (do 6583 zł brutto). Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w minionym miesiącu o 16,1 proc. rok do roku, najbardziej do 1997 r. To oznacza, że siła nabywcza przeciętnej płacy - i to w sektorze przedsiębiorstw, gdzie nominalne wynagrodzenia rosną szybciej niż w szerokiej gospodarce - zmalała o 3,4 proc. rok do roku, najbardziej od co najmniej 2000 r.
Płace w ujęciu realnym (tzn. po uwzględnieniu inflacji) malały już w maju i w czerwcu. W lipcu jednak przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw podskoczyło o 15,8 proc. rok do roku, najbardziej od ponad 20 lat, znacznie bardziej niż oczekiwali ekonomiści. I choć większość z nich uznała, że był to w dużej mierze efekt splotu jednorazowych czynników, podwyższyli swoje prognozy wzrostu płac w kolejnych miesiącach. W sierpniu, jak przeciętnie szacowali, przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosnąć miało o 13,9 proc. rok do roku.
Czytaj więcej
Boom na globalnym rynku surowców rolnych dobiegł końca – uważają analitycy z Credit Agricole.
Lipcowe przyspieszenie wzrostu płac wynikało przede wszystkim z wypłat premii okresowych, motywacyjnych i jubileuszowych oraz nagród z okazji Dnia Leśnika i Dnia Energetyka. Na wypłatę tych dodatków część firm czekała do lipca, gdy w życie wchodziła obniżka PIT. Uwagę ekonomistów zwróciły jednak wypłaty premii inflacyjnych w sekcji „Górnictwo i wydobywanie”. Takie dodatki, kompensujące pracownikom erozję siły nabywczej dochodów z tytułu inflacji, wypłacane były w niektórych firmach górniczych, w innych z kolei planowane były na sierpień. Stąd ekonomiści obawiali się, że mogą upowszechniać się także w innych branżach. To byłby czynnik utrwalający inflację.