Na początek cofnijmy się w czasie. Jest rok 2011. Na warszawskiej giełdzie leje się krew. WIG20 w ciągu roku stracił prawie 21 proc. Inwestorzy masowo pozbywają się akcji. Najaktywniejszym brokerem zostaje DM Banku Handlowego. Tuż za jego plecami plasuje się Credit Suisse Securities. Pierwszą piątkę uzupełniają ING Securities, Ipopema Securities oraz DM BZ WBK. Nawet jednak biura spoza czołówki mają powody do zadowolenia. Obroty na rynku osiągnęły rekordowy, jak do tej pory, poziom 251 mld zł. Maklerzy zacierają ręce i liczą zyski. Dla nich nie ważne jest, co się dzieje, ważne, aby się działo.
Z tamtych czasów pozostało już tylko wspomnienie. Rok 2015 jest bowiem kolejnym, kiedy domy maklerskie muszą walczyć z posuchą na rynku wtórnym oraz dużą konkurencją. Ta zbiera już swoje żniwo, a wydaje się, że rywalizacja o rządu dusz tak naprawdę dopiero nabiera rumieńców. Narzekania w branży maklerskiej są normą, a szczególnie mocno słychać je wśród krajowych brokerów.
Geneza choroby
O tym, że maklerzy są skłoni do marudzenia, można było się przekonać już nieraz. Wydaje się jednak, że obecnie mają oni wyjątkowo dużo powodów, by czuć nie tylko niezadowolenie z obecnego stanu rzeczy, ale także obawy o przyszłość. Nasz rynek w ciągu ostatnich kilku lat przeszedł bowiem gruntowne zmiany, które odbijają się lokalnym podmiotom czkawką.
Ta najważniejsza to oczywiście antyreforma OFE. Nie tylko wypchnęła fundusze emerytalne na zagraniczne rynki, ale także sprawiła, że nasz rynek pogrążył się w marazmie. W ostatnich kilkunastu miesiącach z zazdrością patrzyliśmy, jak indeksy na zachodzie Europy biją kolejne rekordy, podczas gdy nasz rodzimy WIG20 praktycznie stoi w miejscu. Sytuacja to przełożyła się na postawę lokalnych inwestorów, dla których nie ma nic gorszego jak brak wyraźnego trendu. Nie dziwi więc systematyczny spadek udziału drobnych inwestorów w obrotach na GPW. W I półroczu 2015 r. odpowiadali oni już tylko za 12 proc. obrotów na rynku akcji, co było najniższym poziomem w historii. Na domiar złego wciąż nie widać napływu do funduszy akcji polskich, więc i TFI mają związane ręce.
Nie tylko jednak zmiany w OFE zmieniły oblicze naszego rynku. Swój wkład w rewolucję, z jaką mieliśmy do czynienia w ostatnim czasie, miała także zmiana systemu transakcyjnego na GPW. Przejście z Warsetu na UTP niemal na oścież otworzyło drzwi do bardziej zaawansowanych technik handlu (algorytmiczny). Wśród zagranicznych brokerów normą stał się także bezpośredni dostęp do rynku (DMA), z którym od wielu lat mieli do czynienia na innych rynkach. Kanały o dużej przepustowości, przez niektórych zwane „rurami", pozwalają na składanie zleceń bez ingerencji maklera, co nie tylko ogranicza czas, ale i koszty całej operacji.