Marząc o choleryku

Ten dwudrzwiowy roadster to jeden z najsłynniejszych modeli marki Triumph. Spitfire był wytwarzany blisko 20 lat, doczekał się pięciu generacji, a z taśm produkcyjnych zjechało ponad 300 tys. egzemplarzy.

Publikacja: 01.07.2016 15:40

Nazwa Spitfire w dosłownym tłumaczeniu oznacza „choleryk”, „złośnik” i nawiązuje oczywiście do słynn

Nazwa Spitfire w dosłownym tłumaczeniu oznacza „choleryk”, „złośnik” i nawiązuje oczywiście do słynnych brytyjskich myśliwców z czasów II wojny światowej.

Foto: Archiwum

Brytyjskie przedsiębiorstwo Triumph Motor Company ostatni samochód wyprodukowało w 1984 roku. Tylko roku zabrakło, by marka mogła uczcić 100-lecie istnienia. Założona w 1885 roku firma działała początkowo pod nazwą Triumph Cycle Company, ponieważ produkowała rowery. Czas samochodów przyszedł dopiero w 1923 roku, ale nazwę zmieniono siedem lat później.

Triumph wypuścił ze swych fabryk wiele znakomitych modeli. Jednym z najsłynniejszych jest niewątpliwie Spitfire. Ta nazwa (w dosłownym tłumaczeniu oznacza „choleryk", „złośnik") kojarzy się oczywiście ze słynnymi brytyjskimi myśliwcami, które królowały na niebie podczas II wojny światowej. Były to samoloty szybkie, ostre, narowiste i taki też jest ten roadster, który daje ogromną frajdę z jazdy, ale wymaga umiejętności.

Dwudrzwiowy, dwuosobowy kabriolet produkowany był w latach 1962–1980. Konstrukcyjnie oparto go na poczciwym sedanie Herald, z którego zapożyczono m.in.: podwozie, niektóre podzespoły i silnik. Ten ostatni w pierwszej generacji, nazywanej Triumph Spitfire Mark I lub Spitfire 4, generował tylko 64 KM, ale to wystarczyło, by rozpędzić się do 148 km/h. Później silniki zmieniano, moc rosła, najpierw do 68, potem 76 KM, by znów zacząć spadać (zawiniły ostrzejsze normy emisji spalin). W tym lekkim, zwrotnym aucie nie były jednak potrzebne wyśrubowane osiągi, by czerpać przyjemność z jazdy. Spitfire sukcesy odnosił zarówno w wyścigach i rajdach, jak i w salonach sprzedaży. Przez 18 lat wyprodukowano ponad 314 tys. sztuk.

Na Triumpha Spitfire trzeba zapolować, gdyż egzemplarzy naprawdę dobrych w Polsce nie ma tak wiele. Najtańsze, jakie znalazłem, ale zarazem prezentujące najgorszą formę, to model 1500 z 1977 roku (16 900 zł) i Mark IV z 1974 roku (19 999 zł). Nieźle prezentuje się za to MK IV 1500 z 1980 roku, kanarkowożółty (31 500 zł), ale zdecydowanie największą gratką jest piękny czerwony Spitfire Mark I z 1963 roku.

„Samochód jest zarejestrowany jako zabytek oraz ubezpieczony. Został sprowadzony do Polski w 1963 roku, ja jestem właścicielem od roku 2008. Auto w latach 2008–2010 zostało w pełni odrestaurowane z oryginalnych części. Jest używane wyłącznie okazjonalnie – od czasu remontu przejechało ok. 3500 km. Posiadam również pełną dokumentację z remontu samochodu oraz zdjęcia przed remontem. Auto jest w bardzo dobrym stanie mechanicznym i wizualnym" – czytamy w ogłoszeniu.

Roadstera napędza 64-konny benzynowy silnik 1.1 z manualną skrzynią biegów. Kosztuje słono, bo 106 000 zł, ale piękna to bestyjka! Kogo skusi?

[email protected]

Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę