Pierwsza połowa roku na rynku akcji znów rozczarowała brokerów. Obroty na rynku wtórnym wyniosły 89,9 mld zł i były aż o 21 proc. mniejsze niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Słabo wyglądają także statystki rynku pierwotnego. Na głównym parkiecie zadebiutowało jedynie dziewięć firm, a łączna wartość przeprowadzonych ofert wyniosła niewiele ponad 460 mln zł. Liczby te nie rzucają na kolana, a co gorsza, wydaje się, że nie jest to tylko stan przejściowy. Marazm na rynku akcji trwa od dłuższego czasu i na razie niewiele wskazuje, aby ten trend miał się odwrócić.
W takich warunkach prowadzenie biznesu maklerskiego jest nie lada wyzwaniem. Nie dziwi więc fakt, że branża wciąż szuka nowych źródeł przychodów. Był forex, doradztwo inwestycyjne, ale ostatnim krzykiem mody są obligacje korporacyjne. – Szczególnie wobec niskiego oprocentowania lokat widoczna jest większa popularność obligacji korporacyjnych, które oferują lepsze stopy zwrotu przy rozsądnym poziomie ryzyka (chociaż ten drugi czynnik jak zawsze zależy od poszczególnego emitenta). Wydaje się, że ten trend powinien zostać utrzymany, jednak warto mieć na względzie, że ciekawa oferta emitenta działającego na wzrostowym rynku i dynamicznie polepszającego wyniki finansowe zawsze znajdzie nabywców, niezależnie od tego, czy będą to obligacje korporacyjne czy akcje – mówi Adam Mizera, makler z Pekao Investment Banking.
Chętnych nie brakuje
Obok tego, co dzieje się na rynku obligacji korporacyjnych, trudno przejść obojętnie. Jak wynika z ostatnich dostępnych danych agencji Fitch na koniec I kwartału, wartość rynku obligacji firm wynosiła 64,69 mld zł. To aż o 20,4 proc. więcej niż na koniec I kwartału 2015 r. I chociaż głównymi organizatorami emisji wciąż pozostają banki, to na obligacyjne eldorado chcą się załapać także maklerzy.
– Uważam, że w tym roku ciekawym tematem mogą być emisje obligacji, szczególnie te kierowane do inwestorów detalicznych. Już przeprowadziliśmy kilka tego typu transakcji w tym roku i nie ukrywam, że w planie mamy jeszcze kilka interesujących projektów – mówił w kwietniu na łamach „Parkietu" Filip Paszke, szef DM PKO BP. Prowadzona przez niego instytucja tylko w ostatnim czasie była zaangażowana w publiczną emisję obligacji takich firm jak Best, Ghelamco czy Kruk. W biznes emisji obligacji skierowanych do inwestorów indywidualnych weszła także Ipopema Securities, która jeszcze do niedawna była kojarzona przede wszystkim z obsługą graczy instytucjonalnych. To ona odpowiadała za publiczną emisję długu Banku Pocztowego. Aktywnymi graczami w tym segmencie pozostają także takie instytucje jak DM mBanku, DM BDM, Noble Securities czy BM Alior Banku.
Do tego wszystkiego trzeba oczywiście dołożyć emisje skierowane głównie do inwestorów instytucjonalnych. Tu również w gronie pośredników panuje coraz większy ścisk. Jakby tego było mało, na rynku pojawiają się kolejne podmioty, które starają się znaleźć na nim miejsce dla siebie. Ich prezesi otwarcie na łamach „Parkietu" deklarują, że chcą podbić rynek długu. – Zamierzamy się skupić na małych i średnich emitentach. W wielu wypadkach jest tak, że emisja obligacji czy akcji o wartości do kilku milionów złotych nie jest atrakcyjna dla dużych biur maklerskich. My jednak w tym segmencie rynku upatrujemy swoich szans. Przypomnę, że nasz zespół jest liderem pod względem liczby przeprowadzonych bezprospektowych emisji obligacji. Zamierzamy umacniać swoją pozycję – mówił niedawno Szczepan Dunin-Michałowski, który obecnie jest szefem Polskiego Domu Maklerskiego, znanego dawniej jako Consus DM. Firma w ostatnim czasie całkowicie zmieniła profil działalności. Zamiast handlu uprawnieniami do emisji CO2 postawiła głównie na rynek długu. – Należy pamiętać, że obecny trudny rynek kapitałowy sprzyja nowym formom pozyskiwania finansowania – w tym w szczególności emisjom obligacji – dodawał.