Historia UFC, największej i najbogatszej organizacji promującej mieszane sztuki walki (mixed martial arts – MMA) liczy sobie 27 lat. W tej specyficznej branży to kawał historii. Początek napisano w 1993 roku, gdy grupa zainteresowanych osób doprowadziła w Denver do kilkunastu walk porównujących skuteczność różnych sposobów powalania, podcinania, kopania, duszenia i uderzania w ringu lub na macie.
Pod tym hasłem walczyli ze sobą pięściarze, kickbokserzy, karatecy, zapaśnicy, judocy, specjaliści od taekwondo, brazylijskiego jiu-jitsu, sambo i muay thay – bez szczególnego zwracania uwagi na precyzyjne reguły starć i kategorie wagowe.
Pomysł początkowo nie zyskał znaczącej popularności, miał też sporą grupę poważnych przeciwników, był wśród nich późniejszy kandydat na prezydenta USA senator John McCain (zmarł w 2018 r.), który najłagodniej nazywał walki MMA współczesną formą walk kogutów. Bankrutującą firmę organizującą tę rozrywkę – Semaphore Entertainment Group (SEG) kupili jednak w 2001 roku za 2 mln dol. obrotni przedsiębiorcy z Las Vegas, bracia Lorenzo i Frank Fertitta, wcześniej bardzo dobrze radzący sobie z zarządzaniem kasynami w Nevadzie. Z powodzeniem przekształcili niszowy biznes w globalne przedsiębiorstwo o obrotach liczonych dziś w setkach milionów dolarów.
Pomysł podsunął im Dana White, biznesmen irlandzkiego pochodzenia, który przeszedł podczas bujnej młodości w Las Vegas drogę od początkującego boksera, przez prace przy budowach i remontach ulic, po ochronę nocnych klubów i pierwsze próby organizacji walk MMA. Studia na University of Massachusetts zaczął, ale nie skończył. Braci Fertitta poznał i zyskał ich szczerą przyjaźń w szkole.
W celu kupna SEG założyli firmę Zuffa, LLC („zuffa" to po włosku bójka), podzielili się udziałami (główni inwestorzy po 40 proc., White – 10) i zaczęli działalność pod zarządem White'a, który niemal natychmiast został twarzą UFC, synonimem marki, gwiazdą niekiedy większą niż walczący w oktagonie. Dziś to zadeklarowany koronasceptyk i wielki zwolennik prezydenta Donalda Trumpa.