Nasi stali czytelnicy zapewne pamiętają, że jednym ze sztandarowych punktów w naszych analizach na przestrzeni lat jest obserwacja „szybkich" wskaźników makroekonomicznych, takich jak unijny Economic Sentiment Indicator (ESI, wskaźnik nastrojów w gospodarce) czy też OECD-owski Composite Leading Indicator (CLI).
Nawet jeśli barometrom tym zdarzały się historycznie jakieś pojedyncze wpadki, jeśli chodzi o sygnalizowanie zmiany tendencji w gospodarkach (przykładowo w końcówce 2019 błędnie przekonywały o końcu spowolnienia), to jednak całościowy bilans ich dokonań jest zdecydowanie pozytywny. Sprawdzały się nie tylko z dzisiejszej perspektywy, ale też w tzw. czasie rzeczywistym, zarówno jako zachęta do zakupów przecenionych akcji (np. po pandemicznym krachu), jak i ostrzeżenie (np. w I kwartale 2018).
Jaką diagnozę można wydobyć z ich bieżącego zachowania? O ile od czasu pandemicznego załamania obserwowaliśmy oszałamiającą wspinaczkę barometrów koniunktury, której towarzyszyła entuzjastyczna hossa na giełdach, o tyle w ostatnich dwóch miesiącach dostrzec można pierwsze niepokojące sygnały. Omówimy je po kolei.
Ostrzegawcze wskazówki
Zacznijmy od jednego z naszych ulubionych wskaźników, jakim jest unijny ESI. Po jednym z najbardziej spektakularnych rajdów i osiągnięciu pułapu najwyższego od ponad dwóch dekad w sierpniu unijny barometr dostał wyraźnej zadyszki. Spadając o 1,5 pkt, znalazł się najniżej od trzech miesięcy.
Co taki potencjalny zwrot na wysokich pułapach oznaczał historycznie dla indeksów giełdowych, przykładowo rodzimego WIG-u? Prześledziliśmy dane za ostatnie ćwierćwiecze i wydaje się na podstawie ich analizy, że mamy do czynienia z poważnym sygnałem ostrzegawczym. Podobne sygnały odnotowaliśmy w marcu 2018, kwietniu 2011, sierpniu 2007, czerwcu 2000 i sierpniu 1998. W jednym z tych przypadków (2011) WIG miał przed sobą perspektywę przeszło 20-proc. przeceny w horyzoncie kilku miesięcy. W trzech innych (2018, 2007, 2000) indeks był już po pierwszym niewinnie wyglądającym spadku, który wszakże stanowił dopiero preludium do rozwinięcia większej fali przeceny. W ostatnim przypadku (1998) omawiany sygnał był mało użyteczny, bo pojawił się de facto już po tąpnięciu związanym z kryzysem rosyjskim.