Główne banki centralne coraz bardziej zdają sobie sprawę, że inflacja stała się dużym zagrożeniem i jeden po drugim podnoszą stopy procentowe. Tylko w minionym tygodniu takiego kroku dokonał amerykański Fed, Bank Anglii czy Bank Szwajcarii, a Europejski Bank Centralny zapowiada zaostrzenie swojej polityki.
Taka zmiana nastawienia już przyniosła osłabienie złotego, a może też przynieść dalsze przykre konsekwencje na rynku długu w postaci obniżonego popytu na polskie papiery skarbowe. – Poszczególne państwa konkurują o inwestorów. Jeśli papiery wartościowe krajów rdzenia strefy euro czy też amerykańskie dają wyższą stopę zwrotu, niż wcześniej oczekiwano, a ryzyko takich inwestycji jest mniejsze niż ryzyko polskich obligacji, to trudniej nam będzie pozyskać chętnych na zakup tych ostatnich – wyjaśnia Adam Antoniak, ekonomista ING Banku Śląskiego.
Jednocześnie ekonomiści podkreślają, że spadek popytu na polskie aktywa nie oznacza, że Skarb Państwa nie będzie mógł pozyskać pieniędzy na zaspokojenie swoich potrzeb pożyczkowych. – Myślę, że co do zasady kupujących nie zabraknie, ale może to nas więcej kosztować w postaci wzrostu rentowności rządowych obligacji – ocenia Antoniak. – Zawsze można znaleźć chętnych, to kwestia atrakcyjności oferowanych warunków sprzedaży, choć zwiększa to koszty obsługi zadłużenia – uważa Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao.
Jeśli do tego dojdzie, pogłębią się i tak już duże problemy na polskim rynku długu. Rentowności i tak są już bardzo wysokie, w poniedziałek dziesięcioletnie obligacje przebiły symboliczną granicę 8 proc. Dla porównania, rok wcześniej było to raptem 1,47 proc.