Dalej jesteś rynkowym niedźwiedziem?
Patrząc przede wszystkim na polskie indeksy giełdowe, to jak najbardziej tak. Co prawda dawałem naszemu rynkowi szanse na odbicie w górę po wyborach w USA, ale do tego nie doszło. Tymczasem informacje płynące z rynków wschodzących, bo do tego grona się tak naprawdę zaliczamy, nie są optymistyczne. Realne stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych są dodatnie i cały czas rosną. To powoduje ciągły odpływ kapitału z rynków wschodzących. Wysokie rentowności obligacji w Stanach Zjednoczonych są bowiem tak naprawdę problemem rynków wschodzących, a nie USA. Kapitał z nich jest zasysany i wraca do macierzy, czyli do Stanów Zjednoczonych. Dlatego mówię, że nasza hossa jest w naszych rękach. Jeśli szturmem będziemy kupować akcje na GPW, to wtedy jest szansa na wzrosty.
Tylko inwestorzy indywidualni omijają warszawską giełdę. Miała szansę to zmienić oferta Żabki, ale niestety przyniosła ona inwestorom rozczarowanie. Z drugiej strony inwestorzy instytucjonalni też jakoś nie przejawiają większej aktywności.
Ostatnio pojawiły się informacje o napływach do funduszy akcji. Problem w tym, że były to napływy do funduszy zagranicznych akcji. W przypadku rynku polskiego wciąż widać zaś odpływy. Jeśli nawet klienci, którzy kupują fundusze, stawiają na rynki zagraniczne, to ciężko być optymistą. Dane o rachunkach maklerskich pokazują bardzo duże przyrosty, więc teoretycznie to zainteresowanie giełdą jest. Coraz więcej ludzi handluje jednak na zagranicznych rynkach i w portfelach mają akcje chociażby amerykańskich gigantów.
Z tej perspektywy raczej ciężko o dobre informacje dla polskiej giełdy?
Zdecydowanie nie mamy dobrych informacji oprócz takich, że w przyszłości będą atrakcyjne dywidendy i mnożniki. Osoby, które inwestują dywidendowo, będą więc miały powody do zadowolenia.
W ostatnim czasie widać jednak nie tylko słabość naszych indeksów, ale też złotego. Jakie perspektywy rysują się przed polskimi aktywami?
To, co się działo z polskim złotym, pokazuje gdzie trafił kapitał: do Stanów Zjednoczonych. Mamy ponadprzeciętną siłę dolara. Tak jak już powiedziałem, kapitał wrócił do macierzy i uważam, że prędko się nie cofnie. Duża część ruchu amerykańskiego dolara nie ma już nic wspólnego z oczekiwaniami dotyczącymi stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Ma to związek z zasysaniem kapitału, a skoro został on zassany, to też łatwo się nie odessie. Uważam więc, że era mocnego złotego, w szczególności w relacji do dolara amerykańskiego, się już skończyła. Warto też zwrócić uwagę, że nawet ostatnio w komunikacie RPP po posiedzeniu zniknęło zdanie mówiące o tym, że siła złotego jest spójna z fundamentami polskiej gospodarki. Pytanie, czy zmieniły się fundamenty, czy jest to kwestia siły złotego.