Paweł Jacel, CVI Dom Maklerski: Private debt to młoda klasa aktywów

Nasze inwestycje charakteryzują się mniejszą zmiennością i większym bezpieczeństwem w stosunku do funduszy inwestujących w akcje – mówi Paweł Jacel, partner w firmie CVI Dom Maklerski.

Publikacja: 13.08.2024 18:13

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Paweł Jacel, partner w firmie CVI Dom Maklerski.

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Paweł Jacel, partner w firmie CVI Dom Maklerski. Fot. mat. prasowe

Foto: parkiet.com

Jaka jest świadomość w Polsce tego, czym jest private debt?

Private debt to relatywnie młoda klasa aktywów. Świadomość inwestorów w naszym kraju się zwiększa. Jako klasa alternatywnych aktywów coraz częściej przebija się do szerokich mas inwestorów. W tej chwili zarządzamy ponad 800 mln euro aktywów ulokowanych w private debt. Oczywiście jeszcze jest wiele do zrobienia, żeby zwiększyć popularność tej klasy aktywów.

Jaki jest odbiór rynku private debt waszych usług na polskim rynku? Za wzrostem świadomości idą pieniądze?

Tak, napływy są coraz większe. Do końca roku chcielibyśmy mieć pod zarządzaniem 1 mld euro.

Inwestorzy indywidualni mówią: „po co mi private debt, jak mogę sam zainwestować w obligacje korporacyjne”. Dlaczego mają wybrać private debt?

Po pierwsze, my jako wyspecjalizowany podmiot, który zarządza funduszami, mamy prawie 40-osobowy zespół, z czego 20 osób na bieżąco analizuje rocznie kilkaset projektów private debt. Indywidualny inwestor nie ma tyle czasu na analizy, a często doświadczenia i umiejętności.

Po drugie, z uwagi na nasze doświadczenie i pozycję na rynku mamy często dostęp do projektów, do których indywidualny inwestor go nie ma. To przekłada się pozytywnie na stopy zwrotu, które generują nasze fundusze.

Po trzecie, w portfelu naszych funduszy mamy średnio od kilkunastu do kilkudziesięciu różnych podmiotów, co oznacza dość wysoką dywersyfikację portfela, co przekłada się na zmniejszenie ryzyka.

Jak duże jest to ryzyko w przypadku private debt? Celujecie w obszar między lokatami a obligacjami korporacyjnymi przy indywidualnych inwestycjach?

Ryzyko kredytowe przedsiębiorstw zawsze istnieje, ale jest mniejsze niż inwestycje w akcje lub udziały spółek. Nasze inwestycje charakteryzują się mniejszą zmiennością i większym bezpieczeństwem w stosunku do funduszy inwestujących w akcje. Nie są to jednak obligacje gwarantowane przez Skarb Państwa. Ryzyko jest większe.

Kupując obligacje na rynku publicznym, zazwyczaj notowane na Catalyst, mamy wycenę i teoretycznie płynny rynek. Wy inwestujecie w obligacje na rynku prywatnym.

Mamy zdywersyfikowany portfel z różną zapadalnością. Na bieżąco otrzymujemy przepływy z wcześniejszych i terminowych spłat albo odsetek. Zawsze mamy duży bufor gotówkowy dla inwestorów, którzy chcą wyjść. Nasze obligacje, którymi zarządzamy, są wyceniane rynkowo przez zewnętrzne podmioty. Model wyceny składa się głównie z wyceny ryzyka kredytowego, ale ma też element spreadów rynkowych. Inwestor w funduszu na bieżąco otrzymuje wyceny z normami rynkowymi.

Ostatnio głośno było, że w Stanach Zjednoczonych być może będzie recesja. Warunki na rynkach się pogorszyły. Dla was to jest problem?

Każda inwestycja wiąże się z ryzykiem rynkowym. W gorszej sytuacji makro może nastąpić pogorszenie sytuacji danego emitenta. Nasze instrumenty są dłużne, mamy pierwszeństwo zaspokojenia przed udziałowcami. Większość naszych inwestycji ma dodatkowe zabezpieczenia na wypadek problemów ze spłatą. Staramy się też przewidzieć w naszych scenariuszach sytuacje stresowe, kiedy np. następuje pogorszenie sytuacji emitenta.

Nie jesteśmy w pełni odporni na ryzyko rynkowe, ale jest szereg czynników, które zmniejszają to ryzyko. Jest dużo mniejsze niż w przypadku inwestycji w udziały czy akcje danej spółki.

Są sektory, w które najchętniej inwestujecie?

Rocznie analizujemy kilkaset projektów ze wszystkich branż. Nie mamy specjalizacji sektorowej. Staramy się inwestować w typowym podejściu bottom-up. Analizujemy sytuację danego emitenta i projektu, dopiero później patrzymy na trendy branżowe. Z uwagi na dywersyfikację i skalę jesteśmy uniwersalistami. Żadna branża nie dominuje w naszym portfelu.

Ile na tym można zarobić?

Przy obecnej korzystnej sytuacji stóp procentowych rentowność naszego portfela waha się od niskich kilkunastu do wysokich kilkunastu procent. To jest oczekiwana stopa zwrotu brutto naszych funduszy. Przekładając to na zwrot dla inwestorów, trzeba pamiętać o buforze gotówkowym, utrzymaniu części gotówki, która nie pracuje. To rozwadnia naszą stopę zwrotu. Opłaty za zarządzanie są zdecydowanie niższe niż w przypadku funduszy private equity czy funduszy akcyjnych.

EBC już zaczął obniżki stóp procentowych. Czy to będzie rzutować na osiągane przez was wyniki?

W dłuższym terminie tak. Jeśli faktycznie nastąpi radykalna obniżka stóp, możemy się spodziewać niższych zwrotów. W średniej perspektywie taka tendencja raczej nie nastąpi. Patrząc na to, co się dzieje w gospodarce, trudno sobie wyobrażać, że bardzo szybko wrócimy do zerowych stóp procentowych.

Jakie macie plany na kolejne miesiące/kwartały? Ciąży wam dostęp do sieci dystrybucji. To się zmieniło?

Staramy się nad tym pracować. W ostatnich miesiącach widzimy zwiększające się zainteresowanie inwestorów indywidualnych i dystrybutorów naszymi produktami. To wynika z relatywnie dobrych wyników naszych funduszy. Liczymy, że do końca roku osiągniemy prawie 1 mld euro aktywów pod zarządzaniem.

Patrzycie głównie na Europę, czy Polska jest podstawowym rynkiem?

Inwestujemy w całym regionie. Region Europy Środkowej definiujemy jako Polskę, kraje bałtyckie, Czechy, Słowację, Rumunię, Węgry, Chorwację i Słowenię. Jednak zdecydowana większość naszych inwestycji to Polska. Bo jesteśmy polskim podmiotem, regulowanym przez KNF, a Polska jest największą gospodarką w regionie. 70–80 proc. naszych inwestycji jest w Polsce.

W Polsce ten obszar chyba nie jest dobrze zagospodarowany przez firmy inwestycyjne?

Zgadza się. Pomimo naszej dużej skali jesteśmy średnim lub nawet małym podmiotem w skali europejskiej. Konkurencja w segmencie nie jest duża. Przy większych transakcjach (powyżej 100–150 mln zł) pojawia się coraz więcej podmiotów z Europy Zachodniej. Nasz średni ticket inwestycyjny to 20–40 mln zł. W tym segmencie konkurencja jest niewielka, co przekłada się na naszą pozycję negocjacyjną i atrakcyjne stopy zwrotu.

Notował Grzegorz Balawender

Inwestycje
Krzysztof Prasał, prezes DI Xelion: Na czas kryzysu warto mieć plan i spokój
Materiał Promocyjny
Oto 6 ciekawostek, które warto wiedzieć o nowym Suzuki Swift
Inwestycje
Zwodniczy sygnał recesji. Spółki bronią się wynikami
Inwestycje
Buffett miał nosa do rynku czy obawia się wzrostu podatków?
Inwestycje
Piotr Kaźmierkiewicz, BM Pekao: To jeszcze nie jest rynek niedźwiedzia
Inwestycje
Piotr Kuczyński, DI Xelion: W Japonii mamy korektę, nie krach
Inwestycje
Wraca strach przed recesją. Fed spóźniony?