Co nas czeka w 2024 r.?
Twierdzenie „sprzedaj w maju i wróć po wakacjach” może okazać się przydatniejsze, gdy nie będziemy go brać dosłownie, lecz jako wskazówkę, że półrocze trwające od maja do października jest na giełdzie statystycznie słabsze od pozostałych sześciu miesięcy, choć niekoniecznie przynosi straty. Widać to dobrze, jeśli porównamy oba te okresy. O ile średnia stopa zwrotu indeksu WIG w latach 2001–2023 w okresie od maja do października wyniosła przeciętnie 3,8 proc. na plusie, o tyle okres listopad–kwiecień dawał już średnio blisko 6 proc. zysku.
Amerykańskie akcje większy zysk przynoszą w okresie od listopada do kwietnia
Porzekadło sugerujące pozbywanie się akcji w maju i pozostawanie przez kilka miesięcy poza rynkiem wywodzi się oczywiście z rynków rozwiniętych, które mają znacznie dłuższą historię niż nasza giełda. Istnieje tam wyraźna różnica między stopami zwrotu osiąganymi w miesiącach letnich i jesiennych a stopami w miesiącach zimowo-wiosennych.
Czego w takim razie możemy spodziewać się w 2024 roku? Trzeba zauważyć, że hossa na krajowym rynku akcji jest już w dość zaawansowanej fazie. Krajowe indeksy już od 18 miesięcy poruszają się w trendzie wzrostowym i nie brakuje opinii wśród analityków, że jej potencjał zaczyna się wyczerpywać, co może zachęcać inwestorów do realizacji zysków. Mniej optymistycznie na najbliższe miesiące patrzy m.in. Marcin Materna, szef zespołu analityków BM Banku Millennium DM. – Wyceny banków, które są głównym motorem hossy, znajdują się już na takich poziomach, że trudno znaleźć dla nich uzasadnienie, jeśli zakładamy spadki stóp procentowych w ciągu dwóch lat. Spółki państwowe, co pokazuje ostatnio sektor energetyczny czy surowcowy, nie będą też paliwem do zwyżek. W tej sytuacji skłaniałbym się do obstawienia, że w tym roku maj może wyznaczyć koniec obecnego etapu hossy – uważa.
Zdaniem Piotra Kaźmierkiewicza, analityka BM Pekao, trudno sobie wyobrazić kontynuację hossy w Warszawie bez adekwatnego ruchu na rynkach bazowych. – Dlatego by odpowiedzieć na pytanie o sens sprzedaży akcji w maju należałoby najpierw zastanowić się nad szansą kontynuacji hossy w USA. Po II wojnie światowej statystycznie najgorszy moment do rozpoczęcia rocznej inwestycji w amerykańskie akcje (S&P 500) przypada na 5 maja. Blisko 1/3 takich inwestycji kończy się stratą, a przeciętny wynik (mediana) to raptem 6,5 proc. vs. 10,7 proc. dla całego okresu analizy. Później jest już tylko lepiej, a ostatniego dnia października – najlepiej. Rozpoczęta wówczas inwestycja historycznie przynosiła zwykle 12,3 proc. zysku w rok przy znakomitym odsetku pozytywnych zwrotów ponad 75 proc. Gdyby zatem literalnie kierować się powyższą statystyką, posiadanie w okresie od maja do końca października amerykańskich akcji (ale też, przez korelację, zapewne i akcji krajowych) wydaje się mało atrakcyjnym pomysłem – wskazuje.
Jednocześnie zauważa, że problemem tak tworzonych zestawień jest jednak brak uwzględnienia tła inwestycyjnego, jak chociażby zmian w polityce monetarnej w USA. – Gdyby do statystyki dołożyć warunek, że sprawdzamy tylko okresy, kiedy Fed decyduje się łagodnie obniżać stopy (a tak wygląda obecnie konsensus, nawet jeśli pierwsza obniżka miałaby nastąpić dopiero we wrześniu), to średnia stopa zwrotu z S&P 500 od maja do października to blisko 3 proc. przy 3/4 dodatnich wskazań. Nie byłby to zatem zły wynik, mając na uwadze to, gdzie obecnie znajdują się indeksy z Wall Street – zauważa ekspert BP Pekao.
Czy jest więc szansa , że dla krajowych akcji okres ten również mógłby być udany? – Wiele na to wskazuje. Od strony analizy technicznej indeksy pozostają przy maksimach trendu, co pozwala przypisać większe prawdopodobieństwo jego kontynuacji niż zmiany. Pozytywnie na sentyment wpływa także perspektywa rekordowych dywidend z krajowych spółek, które zasilą konta inwestorów instytucjonalnych. Co ciekawe, to właśnie maj będzie miesiącem kumulacji wypłat dywidend (blisko 4 mld zł). I choć same przepływy z ubiegłorocznych zysków nowego impulsu hossy nie zrobią, to ich ogromna wartość powinna stanowić solidny bufor bezpieczeństwa przed wystąpieniem głębszej korekty na GPW – przekonuje Kaźmierkiewicz.