Do tej pory dość ostrożnie podchodził pan do tego, co działo się na rynku. Po ostatnich tygodniach jest pan większym optymistą?
Podążam za sytuacją rynkową, jeśli chodzi o optymizm. Miesiąc temu miałem już jednak delikatne przeświadczenie, że zbliżamy się do dna ze względu na skrajne niedowartościowanie akcji, szczególnie na GPW. Ostatni mocny ruch na naszym rynku akcji napawa mnie optymizmem. To może być początek odwrócenia trendu, chociaż trzeba mieć świadomość, że to też nie będzie łatwa droga w górę. Faktem jest natomiast, że część inwestorów zagranicznych po raz pierwszy od wielu miesięcy na naszym rynku jednak się pojawiła.
WIG20 od szczytu urósł około 30 proc. To jest wciąż dobry moment, by inwestować w akcje, czy jednak lepiej poczekać na jakąś korektę?
WIG20 wcześniej też najmocniej tracił, więc miał też pole do odreagowania. Jego odbicie wskazuje także, że to właśnie inwestorzy zagraniczni zapoczątkowali ruch w górę. W tym samym czasie też przecież mocno umocnił się złoty. Zawsze natomiast powtarzam, żeby inwestować na rynkach bez względu na to, co się dzieje. Też nie sądzę, aby ruch wzrostowy sprawił, że akcje nagle stały się drogie. Czy czekać na korektę? Wielu inwestorów próbujących łapać górki i dołki jest tak naprawdę poza rynkiem. Raczej trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy należy zwiększyć w portfelu ekspozycję na ryzyko, czyli czy trzeba mieć więcej akcji. Jeśli podzielimy kapitał i co miesiąc będziemy inwestować, to uśrednimy poziom wejścia, co będzie procentować w dłuższym terminie. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że to WIG20 wykonał tak mocny ruch w górę. Sporo spółek wciąż jeszcze nie urosło tak mocno jak te największe. Jeśli faktycznie mamy do czynienia z odwróceniem trendu, to jest to dopiero początek. Dalej nie jest u nas drogo, a korekta zawsze może przyjść. Skoro jednak kapitał zagraniczny się u nas pojawił, to może perspektywy gospodarcze nie są tak złe, jak wcześniej zakładano.