Nawet jeśli prezes Urzędu Regulacji Energetyki w końcu zatwierdzi nową taryfę na gaz (postępowanie po wniosku PGNiG w tej sprawie trwa od października), wprowadzić ją będzie można najwcześniej po dwóch tygodniach. Może to oznaczać w tym czasie ponad 150 mln zł strat dla spółki – szacują analitycy.
Dwa tygodnie temu wiceprezes spółki Mirosław Szkałuba mówił, że z powodu braku nowej taryfy PGNiG traci dziennie kilka milionów złotych. Ale wtedy temperatury oscylowały wokół zera, a teraz są dużo niższe, więc i zużycie gazu jest większe.
W ostatnich latach PGNiG sprzedawało około 14,5 mld m sześciennych gazu rocznie. Wydobycie własne stanowi 4,5 mld m sześciennych i praktycznie się nie zmienia, dlatego 10 mld m sześciennych gazu spółka jest zmuszona sprowadzać z zagranicy, głównie z Rosji. Ustalona z Gazpromem formuła cenowa (m.in. powiązanie cen gazu z notowaniami ropy w dolarach) powoduje zaś, że sprzedaż paliwa na polskim rynku w obecnych warunkach jest deficytowa.
– PGNiG z całą pewnością zakończy pierwszy kwartał tego roku ze stratą – mówi Marcin Palenik, analityk DM Millennium. – O tym, czy będzie to strata olbrzymia, zadecyduje, poza temperaturą, wartość dolara – dodaje. Mimo że ostatnio polski złoty się umacnia, to i tak różnica jest zbyt mała, by zbilansować straty wynikające z braku nowej taryfy.
– Jeśli prezes URE zgodziłby się na dwucyfrowe podwyżki taryf, jest szansa, że w pozostałych kwartałach 2012 r. spółka mogłaby stratę zniwelować