– Cały proces może potrwać od dwóch do trzech miesięcy – mówi Grzegorz Gniady, członek rady nadzorczej Mewy i jej wiodący akcjonariusz (razem z żoną ma blisko 15 proc. kapitału). Przyznaje, że rozmowy są prowadzone z kilkoma firmami, ale nie podaje ich nazw. Wcześniej podkreślał, że chciałby poszerzyć działalność Mewy o usługi finansowe związane z obrotem wierzytelnościami lub o handel energią odnawialną. – Podmiot pierwszego wyboru, z którym – mam nadzieję – sfinalizujemy transakcję, ma kapitały własne na poziomie 100 mln zł – mówi. Nie chce ujawnić żadnych innych danych poza tym, że jest to firma krajowa. Na koniec marca kapitały własne Mewy sięgały 13,6 mln zł.
100 mln zł kapitałów własnych ma firma, którą chce przejąć Mewa
Warunkiem jest zatwierdzenie emisji łącznie około 79 mln akcji z wyłączeniem prawa poboru w ramach kapitału docelowego i warunkowego (teraz kapitał dzieli się na 28,9 mln walorów). Walne zgromadzenie zwołano na 6 czerwca. Gniady liczy, że pozostali akcjonariusze poprą uchwałę o emisji. Przyznaje, że tym wiodącym (są nimi poprzedni szefowie Mewy, czyli Dorota Kenicer i Józef Kiszka, posiadający razem około 18 proc. akcji) przedstawiony został projekt rozwoju. – Rozmawiamy i sądzę, że jeszcze przed WZA dojdzie do porozumienia – dodaje. Gdyby tak się jednak nie stało, to możliwe, że obecne kierownictwo wystąpi do sądu z zarzutem niegospodarności względem poprzednich władz, pociągając ich do odpowiedzialności za straty w ostatnich latach.
Według projektu uchwał nowe papiery mają być sprzedawane po cenie równej wartości nominalnej, czyli po 1,06 zł. To około trzech razy więcej niż rynkowa cena akcji. – Jasno deklarujemy, że oczekujemy premii od inwestora, który przejmie Mewę – dodaje Gniady. Produkcja i handel odzieżą prowadzone teraz przez firmę nie są rentowne i systematycznie się kurczą. Celem jest znalezienie partnera strategicznego dla tego biznesu. W I kwartale Mewa miała blisko 2 mln zł obrotów, czyli połowę mniej niż rok temu. Poniosła w tym okresie 321 tys. zł straty netto.