Redaktor Maliszewski twierdzi, że Otwarte Fundusze Emerytalne źle inwestowały, a ich zyski pochodzą głównie ze skarbowych papierów dłużnych. Wynikałoby z tego, że na polskim rynku kapitałowym istniały w ostatnich latach znacznie lepsze możliwości, które OFE, przestrzegając obowiązujących je przepisów inwestycyjnych, mogły wykorzystać, osiągając wyraźnie wyższe wyniki. Podstawowe wskaźniki istotne dla rynku finansowego, zestawione ze stopą zwrotu OFE, pokazują jednak coś innego.
Z przytoczonych wskaźników wynika, że fundusze emerytalne dobrze dostosowały się do sytuacji ekonomicznej i w trudnych warunkach załamania gospodarczego prowadziły skuteczną politykę inwestycyjną, skuteczniejszą niż na przykład fundusze zrównoważone, o zbliżonej strukturze portfeli. A że angażowały się w skarbowe papiery dłużne? OFE mają obowiązek takiego kształtowania swych inwestycji, by były one najkorzystniejsze dla członków funduszy, a nie dla tego czy innego segmentu rynku finansowego.
Odpowiedź autora
Zawarte w moim artykule podsumowującym dokonania Otwartych Funduszy Emerytalnych w kwietniu 2003 roku twierdzenie, że OFE zarobiły przez cztery lata "mało" dla swoich klientów jest być może mało precyzyjne, ale nie mogę zgodzić się z poglądem, że "w odniesieniu do sytuacji na polskim rynku finansowym jest nieprawdą". Spróbuję efekty działalności funduszy odnieść do jakiejś wartości bazowej. Bazą odniesienia może być wiele różnego rodzaju wielkości. Zwrócę uwagę może na jedną szczególną propozycję. Otóż gdy powstawał projekt reformy emerytalnej, jej twórcy przekonywali wszystkich zainteresowanych, że stworzenie Otwartych Funduszy Emerytalnych jest najlepszą formą inwestowania pieniędzy przyszłych emerytów. Na sugestie, iż wystarczyłoby odkładać pieniądze obywateli na specjalne konta bankowe, twórcy reformy wskazywali, że wyspecjalizowani doradcy inwestycyjni zarobią więcej dla przyszłych emerytów, niż gdyby obywatele sami odkładali pieniądze do banku.Okazuje się jednak, że przez cztery lata samodzielnego systematycznego oszczędzania w banku, statystyczny Kowalski miałby teraz znacznie więcej na swym koncie niż na koncie OFE zarządzanym przez specjalistów. Jeśli zwykły obywatel, nie znający się kompletnie na finansach jest w stanie przez cztery lata zgromadzić na koncie bankowym więcej środków pieniężnych niż zarządzający specjaliści, to chyba mamy prawo używać pojęcia "mało".
Pani Lewicka zapewne zauważy, że przecież przez te cztery lata trwała bessa na rynku akcji, która przetrzebiła portfele OFE. To prawda. Ale czy ktoś zmuszał zarządzających, by dokonywali tak śmiałych zakupów akcji, szczególnie pod koniec szaleństwa internetowego? Dziś zarządzający ponoszą konsekwencję swej nierozwagi.
Okazuje się, że niektóre fragmenty mojego artykułu zostały przeczytane bez zrozumienia lub wręcz pominięte. Powtórzę wobec tego raz jeszcze. Wcale nie twierdzę, że OFE powinny inwestować więcej na rynku akcji. Zastanawia mnie jedynie fakt, że trzy lata temu podczas szaleństwa internetowego i tworzenia się bąbla spekulacyjnego, zarządzający OFE napełniali portfele akcjami pełnymi garściami, podczas gdy obecnie, po trzech latach bessy, stają się ostrożni. Czy nie dziwi Pani to, że w 2000 roku akcje takich firm, jak KGHM, Prokom, ComputerLand i wiele innych były kupowane w olbrzymich ilościach, po cenach kilkakrotnie wyższych od obecnych, a dziś te same akcje są sprzedawane - często z kilkudziesięcioprocentową stratą? Nie zachęcam OFE do kupowania akcji. Osobiście uważam, iż bessa na rynku akcji jeszcze nie uległa zakończeniu. Wytykam jedynie brak konsekwencji w zachowaniu zarządzających aktywami.