W końcu sierpnia w jednym z programów telewizyjnych padło pytanie o to, czy na naszym rynku działają "spółdzielnie" manipulujące kursami akcji niektórych spółek. Pojawienie się tego problemu było wynikiem krótkiego podsumowania nietypowych zachowań firm debiutujących bądź już notowanych na warszawskiej giełdzie. Prasa opisywała zdziwienie prezesa NKT Cables spoglądającego na 100--procentowy wzrost kursu spółki. Podobne zaskoczenie wyraził szef debiutującego One-2--One, gdy na otwarciu akcjami spółki handlowano po cenie o 160 proc. wyższej niż ta z oferty publicznej, żeby dzień zakończyć "jedynie" 60-proc. wzrostem.
Reagujmy typowo
Redaktor wspomnianego programu zapytał, w jaki sposób jakieś zachowanie na rynku giełdowym zakwalifikować jako manipulację. Jak poznać, że z manipulacją mamy do czynienia? Odpowiedzmy pytaniem na to pytanie: A po co się nad tym zastanawiać?
Moim zdaniem, powinniśmy reagować na nietypowe zachowania rynku tak jak dotychczas. Spójrzmy na tę kwestię oczami fundamentalisty i technika. Spółka rośnie, chociaż nie ma najmniejszych powodów, by tak się działo, więc nie biorę w tym udziału lub upłynniam walory. Notowania spółki spadają - mam dobrą spółkę, nie martwi mnie to (to tylko wahnięcie w trendzie). Gorzej, jeśli następnego dnia dowiemy się, że jednak są powody fundamentalne. Insiding jest niestety ciągle zauważalną cechą naszego rynku. Ale na to też nic nie poradzimy. Tutaj pomaga podejście techniczne. Zgodnie z wybraną giełdową strategią gry odpowiednio reagujemy na wzrost lub spadek kursu. Jak jest z naszą umiejętnością rozpoznawania "prawdziwych" bądź "fałszywych" ruchów? Najlepiej widzimy to w dołkach i szczytach giełdowej koniunktury.
Na tropie dziwnych zachowań kursów