Kiedyś gra w trzy karty była dość popularną grą uliczną. Teraz, gdy ludność mamy coraz bardziej wyedukowaną, przynajmniej w kwestiach podstawowych (elektryfikacji, zabobonów i analfabetyzmu), chętnych do tego typu zabaw jest coraz mniej.

Ich animatorzy przenoszą się więc tam, gdzie pewne niedostatki w tym zakresie są spotykane zdecydowanie częściej, a życie toczy się wolniej niż w wielkich miastach. A więc tam, gdzie nuda, a zarazem pazerność, czynią ludzi bardziej podatnymi na miraże łatwego zysku i przeżycia przygody. Już tylko tam można czasem usłyszeć recytowany wdzięcznym sznapsbarytonem refrenik: ?czarna przegrywa, czerwona wygrywa?.Istota gry oraz mechanizm dający przewagę ?bankierowi? są dość proste i nie trzeba ich szczegółowo wyjaśniać. Ważna jest jednak otoczka, w jakiej się ona toczy. Poza wspomnianą nudą i pazernością, stanowiącymi istotną część społecznego podłoża jej funkcjonowania, niezwykle ważny jeszcze jeden element ? pozorowanie szerokiego zainteresowania grą oraz ?unaocznianie? niedowiarkom, że można w nią wygrać pieniądze. To się osiąga dzięki uczestnictwu w niej kilku zaprzyjaźnionych osób, które z powodzeniem spełniają tę funkcję, często wykonując jeszcze pewne dodatkowe zadania, w przypadkach gdy trafi się jakiś wyjątkowo niezadowolony pechowiec, któremu nie udało się wygrać i który ma o to pretensje nie tylko do losu i własnego intelektu.Często odnoszę wrażenie, że nasza giełda też ma swoją odmianę gry w trzy karty. Tu również występuje klimat sprzyjający jej funkcjonowaniu. Chęć zysku jest przecież warunkiem niezbędnym do działania na giełdzie, można wręcz powiedzieć ? to swoisty bilet wstępu. Ta zaś często przeradza się w pazerność.Rynek nie zawsze jest dla swych ulubieńców łaskawy i nie zawsze zachowuje się tak, jak by sobie tego życzyli. Często snuje się leniwie, nie dając możliwości zarobku. A więc pojawia się nuda a zaraz po niej zniecierpliwienie. W tych warunkach ?animatorzy? wraz z grupką zaprzyjaźnionych towarzyszy niedoli szybko znajdują wdzięczny obiekt zainteresowania i starają się to zainteresowanie upowszechnić. Tu i ówdzie można usłyszeć (plotki i pogłoski) ekscytujący refrenik: ?Beton Stal wygrywa, Ocean, Chemiskór, 7 bulls, Pażur, Atlantis ? niepotrzebne skreślić ? przegrywa, a następnie zaobserwować jego efekty (wzrost obrotów). Dalej gra toczy się według dobrze nam znanego scenariusza: ?patrzcie, oni zarobili już 30%! Na takim bezrybiu! Trzeba kupić!? Czerwona wygrywa, czarna przegrywa...Ciekawe, że dobór kart do tej gry odbywa się według dość schematycznego scenariusza. Dawno temu był to niezawodny Universal ? cesarz spekulacji. Później dołączały: Espebepe, Polisa, Beton Stal, Ocean, EBI i inne gwiazdy. Generalnie, dominowali w tym gronie kandydaci do bankructwa, spółki małe, słabe fundamentalnie, w jakiś sposób ?podejrzane?. Mówiąc inaczej ? animatorzy giełdowej gry w trzy karty nie przepuścili żadnej okazji, by na kłopotach tych firm nie zrobić interesu kosztem naiwnych inwestorów.To, co działo się z kursem akcji Universalu na początku maja 1999 r., kiedy to sprawa upadłości spółki i wycofania jej akcji z publicznego obrotu była przesądzona, przypominało już nie stosunkowo niewinne trzy karty, ale raczej rosyjską ruletkę. Notowania ciągłe na sesji 4 maja 1999 r. rozpoczęły się na poziomie ponad 70% niższym niż na fixingu tego samego dnia, zaś zakończyły się prawie 100% wyżej niż na otwarciu. Podobnie działo się ostatniego dnia giełdowych notowań akcji Polisy na początku marca 2000 r. Na początku ciągłych akcja kosztowała jednak 3 grosze (na początku stycznia ub.r. wynosiła jeszcze około 1,2 zł), w trakcie sesji kurs spadł do 1 grosza, by na zamknięciu wynieść 2 grosze. W ciągu połowy sesji można więc było stracić dwie trzecie kapitału lub zarobić 100%.Tradycje te starają się podtrzymać obecni cesarze spekulacji, ale chcąc osiągnąć ?sensowne? stopy zwrotu należy nieco wydłużyć horyzont inwestycyjny. I tak na przykład, kurs akcji Beton Stalu obniżył się z 17 zł 7 sierpnia do 1,5 zł 22 września ubiegłego roku, co oznacza spadek o 91%. Na ponad 300-proc. wzrost trzeba jednak było czekać aż do 13 listopada. W nieco krótszym czasie można było stracić 82%. Ocean od 17 lipca do 25 września ubiegłego roku zniżkował o 95%, by w następnych dwóch tygodniach wzrosnąć o ponad 140%. Później sytuacja nabrała większej dynamiki: 48-proc. spadek między 12 a 17 października i 160-proc. wzrost od 21 grudnia 2000 r. do 3 stycznia roku bieżącego. Czyż to nie piękna jazda? To są akcje dla prawdziwego mężczyzny, który najbardziej lubi obserwować takie formacje, jakie ostatnio kreśliły papiery Atlantisu i Chemiskóru. N