Lepsze od prognoz dane makroekonomiczne pozwoliły indeksom amerykańskim na przełamanie górnej granicy trwającego od stycznia trendu bocznego. Najbardziej klarownie wygląda sytuacja techniczna indeksu NASDAQ, który w czwartek długą białą świecą przełamał opór w okolicach 2450 pkt. Skala tego wzrostu pozwala mieć nadzieję na kontynuację zwyżki. Dla S&P500 kluczowym oporem był poziom 1395 pkt, zaś na indeksie Dow Jones psychologiczna bariera przy 13 000 pkt. Bliższe spojrzenie na opublikowane w ubiegłym tygodniu dane makro pozwala jednak zorientować się, że tylko pozornie są one tak zaskakująco dobre. Po raz kolejny ubyło miejsc pracy (o 20 tys.), a dodatnia zmiana PKB (+0,6 proc.) została utrzymana tylko i wyłącznie dzięki popytowi zagranicznemu. W znacznej mierze była ona związana z relatywnie tanim dolarem. Informacje te nie stanowią zatem istotnego przełomu w ocenie kondycji amerykańskiej gospodarki. Nadal znajduje się ona na krawędzi recesji. Udowodniły one jedynie tezę, o której wiadomo od pewnego czasu. Rynek jest już przygotowany na najgorsze i reaguje z optymizmem za każdym razem, gdy publikowane dane okazują się lepsze od minimalistycznych prognoz. Dopiero wczorajszy odczyt ISM dla sektora usług po raz pierwszy od kilku miesięcy powyżej 50 pkt sugeruje, że kondycja amerykańskiej gospodarki może ulec poprawie w drugiej połowie roku.

Giełdy europejskie rosły ostatnio w ślad za nastrojami panującymi za oceanem. Należy jednak podkreślić, że sytuacja techniczna zarówno CAC40, jak i niemieckiego DAX nie jest tak jednoznaczna, jak indeksów amerykańskich. DAX nadal zmaga się ze szczytami trendu bocznego trwającego od stycznia. Jego francuski odpowiednik wprawdzie owe szczyty przełamał, tu jednak istotniejsza jest luka bessy z 21 stycznia i poziom

5100 pkt, na którym zatrzymały się ostatnie wzrosty. Wyraźnie widać, że europejscy inwestorzy z rezerwą spoglądają na przełom w Stanach Zjednoczonych.