Weekendowa Analiza Futures

Aktualizacja: 27.02.2017 15:36 Publikacja: 11.05.2008 13:03

Ubiegły tydzień nie rozwiał wątpliwości dotyczących przyszłości rynku

akcji w Polsce i na rynkach światowych. Nie jest to szczególnie

zaskakujące, gdyż niepewność jest jedną z permanentnych cech rynków. Raz

trendy są bardziej widoczne, raz mniej. Od paru miesięcy widoczne

wcześniej tendencje wyhamowały i kreślone są konsolidacje. W ostatnich

tygodniach popyt ma niewielką przewagę i na kilku rynkach dało się

zauważyć bardziej znaczące zwyżki. Paradoksalnie, obecnie najlepiej

prezentują się rynki amerykańskie. Fakt, że właśnie tam pojawiły się

średnioterminowe sygnały kupna jest zastanawiający, gdyż to właśnie z USA

rozlała się zaraza braku płynności i zaufania między instytucjami

finansowymi. Ciekawe jest także to, że system finansowy w Stanach nadal

cierpi na brak płynności, a tym samym nadal istnieje ryzyko pogłębienia

trwającego obecnie kryzysu. Inwestorzy zdają się wychodzić z założenia, że

to co miało się wydarzyć najgorszego, już się wydarzyło. Gorzej być nie

może, a skoro nie może być gorzej, to jest szansa, że będzie lepiej.

Rynki europejskie, a także nasz rodzimy, są nieco mniej optymistyczne.

Także ostatnie wzrosty są relatywnie mniej okazałe. Rzućmy okiem na wykres

tygodniowy WIG20 wig20tyg.gif Od połowy stycznia przebywamy na tym samym

poziomie. Oczywiście biorąc pod uwagę wcześniejszą zmienność. Można się

spierać, czy mamy do czynienia z trójkątem, czy budowaniem innej formacji.

Jedno na razie jest pewne - mówienie od mocnych wzrostach jest

zdecydowanie przedwczesne. Co za tym idzie, pojawiające się w prasie w

ostatnim czasie teksty sugerujące możliwość powrotu na rynek akcji wydają

się bardziej życzeniami niż wynikiem choćby pobieżnej analizy. Ostatnio

zrobiło się głośno o dodatnim przepływie kapitału do funduszy akcyjnych.

Wprawdzie z funduszy ogółem nadal mamy odpływ kapitału, ale fakt, że te

najbardziej agresywne już nie tracą klientów rozbudziło oczekiwania

obserwatorów rynków. Czy ruchy klientów funduszy są dobrym wyznacznikiem

przyszłego kierunku zmian cen? Można mieć wątpliwości.

W nadchodzącym tygodniu pojawi się kilka nowych informacji, które pozwolą

na zrobienie kolejnego niewielkiego kroku w kierunku rozwiązania zagadki,

czy obecny optymizm rynków akcji jest uzasadniony, czy też jest jedynie

ruchem ulgi po wmówieniu sobie, że najgorsze już się wydarzyło. Na

pierwszy plan wysuwa się inflacja. Poznamy kwietniową dynamikę cen w

Polsce i w USA. Obie są ważne i obie mogą mieć wpływ na poziom notowań na

polskim rynku. Coraz głośniej mówi się, że problem zwiększonej inflacji

staje się problemem globalnym. Ostatnie wzrosty cen żywności dolewają

oliwy do ognia. Problem w tym, że te wzrosty nie pobudzą producentów do

znacznego zwiększenia produkcji. Nie do wszystkich producentów te

tendencje cenowe docierają. Część z nich, w krajach mniej rozwiniętych,

jest odcinana od światowych rynków przez lokalne władze. Eksporterzy

żywności w celu ratowania własnych konsumentów budują bariery handlowe,

które uniemożliwiają normalne funkcjonowanie mechanizmu rynkowego w skali

międzynarodowej. Wyższe ceny żywności nie generują wyższych dochodów u

producentów, a ci w związku z tym nie zwiększają podaży, co zwykle ma

miejsce, gdy na rynku następuje skok cen. Brak równoważącej podaży

powoduje, że maleją szanse na spadek cen żywności.

Oczywiście każde władze monetarne mogą stwierdzić, że nie mają wpływu na

impulsy zewnętrzne i nie mają wpływu na zmiany cen żywności, czy energii.

Faktycznie, tu polityka pieniężna jest bezradna. Nie zmienia to faktu, że

rosnące ceny żywności i energii wpływają na gospodariego koszyka, jest czynnikiem wpływającym na

rozbudzenie żądań płacowych, a rosnące płace to oczywiście kolejny czynnik

wpływający na inflację. Zatem o ile władze monetarne nie mają wpływu na

same ceny żywności czy energii, to muszą brać pod uwagę ich wpływ na ceny

pozostałych dóbr.

Nasza rada już od jakiegoś czasu prowadzi restrykcyjną politykę pieniężną

podnosząc cenę pieniądza do 5,75 proc. Obecnie oczekuje się, że po

słabszych dwóch publikacjach rada wstrzyma się w dalszymi podwyżkami stóp,

ale i tak rynek oczekuje, że do czerwca pojawi się jeszcze jedna podwyżka

o 25 pkt. bazowych. Niektórzy oczekują luźniejszej polityki monetarnej

prowadzonej przez ECB. Ostatnie wypowiedzi szefa europejskiego baku jasno

wskazują, że tu nadal głównym czynnikiem odgrywającym rolę przy

podejmowaniu decyzji o wysokości stóp procentowych jest inflacja. Skoro ta

wykazuje raczej tendencję rosnącą, to nie ma co liczyć w najbliższym

czasie na ruch luzujący politykę pieniężną w strefie euro.

Za oceanem mimo deklaracji wydaje się, że na pierwszym miejscu nie stoi

troska o inflację, ale o wzrost gospodarczy, a raczej ratowanie gospodarki

przed recesją, czy też jej poważniejszymi skutkami. Ostatnie dane

pokazują, że wzrost PKB w I kw. nie będzie się wiele różnił od wstępnych

danych. Przypomnę, że wstępnie mówiło się o wzroście o 0,6 proc., ale po

publikacji danych o zapasach, a zwłaszcza o wielkości deficytu bilansu

handlowego szacunki te podniesiono do 0,8 proc. Trudno taki wynik uznać za

sukces, choć z drugiej strony jest to nadal wzrost, a nie spadek. Obecnie

oczekuje się, że cykl obniżek stóp procentowych w USA dobiega końca. Nie

wyklucza się, że stopy spadną jeszcze o ćwierć pkt. procentowego.

Fakt braku oczekiwań na dalsze obniżki stóp procentowych w USA oraz

przypuszczenie, że w strefie euro stopy już nie wzrosną sprawia, że

zachodzą zmiany na rynku walutowym. Notowania euro względem dolara od

dwóch tygodni bardziej sprzyjają dolarowi. To także przejaw przypuszczeń,

że w USA gorzej już nie będzie. Mamy więc za sobą falę złych informacji i

reakcji na to rynków, a teraz rynki oczekują dobrych informacji. Na jakiej

podstawie? Skąd wiadomo, że nie będzie drugiej fali złych wiadomości?

Zauważmy, że na rynku długu w Stanach sytuacja nie uległa jakiejś

znaczącej poprawie. Na razie banki wolą korzystać z pieniędzy Fed, a nie

pożyczają między sobą. Pula udostępnionych przez Fed środków nadal się

powiększa. Czy to jest oznaka normalizacji? Między bankami nadal trwa

czajenie się i strach przed tym, że któryś zaraz wybuchnie. Już nikt nie

wierzy zapowiedziom zarządów. To nauka po Bear Stearns. Rynek rośnie po

zapowiedziach dokapitalizowania kilku podmiotów. Czy będzie to umocnienie

sytuacji finansowej, czy też zebranie sił przed kolejnymi problemami?

Pojawiające się od czasu do czasu opinie, że to jeszcze nie koniec są na

razie ignorowane. Ceny akcji powoli się wnoszą. Nie jest to może szał

zakupów, ale jednak popyt ma przewagę. Skoro ma, to trzeba się z tym

pogodzić. Różnie dobrze taki stan rzeczy może potrwać jeszcze wiele

tygodni. Co ostrożniejsi zwijają majdan kierując się maksymą "sell on May

and go away". Kto wie, czy ten okres optymizmu nie jest właśnie dobrym

momentem do wyjścia z rynku. To już są jednak spekulacje. Naszym zadaniem

jest utrzymywanie się na powierzchni, a więc ruch w rytm rynkowych fal. Na

razie mamy wznoszącą.

Kamil Jaros

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego