Nowojorski indeks S&P 500 rósł przez 14 spośród ostatnich 15 tygodni. Odkąd powstał on w 1957 r., taka seria zwyżek przydarzyła mu się tylko 13 razy. Poprzednim razem doszło do niej w 1973 r. Od początku roku S&P 500 zyskał już ponad 5 proc., a przez ostatnich 12 miesięcy wzrósł o 23 proc. Od stycznia znów bije on rekord za rekordem, a w zeszłym tygodniu po raz pierwszy w historii zamknął się powyżej poziomu 5000 pkt. Jego zwyżki są napędzane w dużym stopniu przez akcje wielkich spółek technologicznych. Nvidia zyskała od początku roku blisko 50 proc., Meta Platforms 35 proc., a Netflix blisko 20 proc. Nie wszystkie z nich dobrze sobie w tym czasie radziły. (Tesla straciła 21 proc., a Apple zyskał mniej niż 2 proc.) Ta grupa jako całość zyskiwała jednak dużo mocniej od mniejszych spółek. Indeks Russell 2000, grupujący spółki o małej kapitalizacji, stracił od początku roku do poniedziałkowego otwarcia 0,1 proc., a przez 12 miesięcy zyskał tylko 3,6 proc.
Duża koncentracja
Kapitalizacja dziesięciu największych spółek z S&P 500 stanowi obecnie 33 proc. wartości rynkowej tego indeksu. To jej największy udział od około 50 lat. „Rynkowe przywództwo staje się coraz bardziej niezdrowe, a koncentracja na rynku akcji wzrosła w porównaniu ze styczniem zeszłego roku” – pisali niedawno analitycy JPMorgan Chase.
– Wspaniała Siódemka, czyli siedem kluczowych spółek technologicznych, odpowiada za 70 proc. wzrostu zysków firm z S&P 500. Tych kilka spółek uzasadnia wzrost wycen. Szerokość rynku może jednak zastanawiać – mówi „Parkietowi” Sobiesław Kozłowski, szef działu analiz Noble Securities.
Czy to może być zapowiedzią korekty lub nawet krachu? Jak na razie emocje inwestorów są mocno rozgrzane. Liczony przez CNN indeks strachu i chciwości wynosi 78 pkt, co wskazuje, że na rynku akcji panuje „ekstremalna chciwość”. Zwykle jeśli ten wskaźnik jest wysoko, to może zwiastować zbliżającą się korektę. Ponadto S&P 500 jest już wyżej, niż wiele prognoz wskazywało, że będzie na koniec roku. Mediana projekcji zebranych przez agencję Bloomberga sugeruje, że na koniec grudnia będzie on wynosił 4950 pkt, a najbardziej optymistyczna prognoza, że sięgnie 5200 pkt. Jednak nawet wielcy pesymiści nie wróżą jeszcze końca hossy. Najbardziej pesymistyczna prognoza (autorstwa strategów JPMorgan Chase) mówi o spadku S&P 500 na koniec roku do poziomu 4200 pkt, czyli o korekcie o 16 proc.