Kiedy putinowska Rosja napadła na Ukrainę, mało kto chciał podjąć się pełnej oceny gospodarczych skutków tej inwazji. Po 15 miesiącach coraz wyraźniej widać, że świat coraz bardziej zdecydowanie zmierza w stronę podziału na dwa bloki handlowe – szeroko pojęty Zachód oraz obóz skupiony wokół Chin.
Te dwa obozy rywalizują ze sobą o dostęp do zasobów, wśród których kluczowe znaczenie mają towary uznane za strategiczne oraz niezbędne do ich produkcji technologie. To pokazuje, że rządy odrobiły lekcje, jakimi były najpierw zakłócenia w łańcuchach dostaw w czasie pandemii Covid-19, a teraz obawy przed zerwaniem współpracy między blokami.
Półprzewodniki w centrum nowej zimnej wojny
O ile kiedyś obiektem tego typu rywalizacji zwykle były surowce naturalne, o tyle teraz już nie jest to regułą. Flagowymi przykładami towarów, o które gra toczy się teraz, stały się używane w najszybciej rozwijających się gałęziach przemysłu metale ziem rzadkich, ale i półprzewodniki. Rządy z jednej strony stymulują inwestycje w związanej z nimi branży, a z drugiej coraz częściej wprowadzają ograniczenia eksportu.
Z punktu widzenia Zachodu te ostatnie są wrażliwym punktem zwłaszcza dlatego, że ich dominującym na świecie producentem jest Tajwan, kraj, którego niezależność jest kwestionowana przez Chiny. Chwilowo jednak to nie zbuntowana – przynajmniej według Pekinu – prowincja skupia na sobie uwagę.
Wszystko dlatego że w ostatnich tygodniach w wojnie o półprzewodniki gorąco zrobiło się wokół samego Państwa Środka – odpowiadającego za jedynie 9 proc. ich globalnej produkcji, ale mającego ogromne ambicje. Chinom utrudnić realizację swoich planów w tym zakresie nie od dzisiaj starają się Stany Zjednoczone. Skuteczność ich zabiegów była ograniczona przez to, że działały w pojedynkę, jednak teraz zaczyna się to zmieniać.