Za baryłkę ropy gatunku WTI płacono podczas czwartkowej sesji nawet poniżej 112 USD. Cena wróciła na poziom z 26 marca, czyli z okresu, gdy jeszcze w Szanghaju obowiązywał lockdown. Impulsem do jej spadku był artykuł w dzienniku „Financial Times" mówiący, że Arabia Saudyjska jest już przygotowana, by znacząco zwiększyć wydobycie surowca, jeśli znacząco spadnie ilość rosyjskiej ropy trafiającej na rynek globalny. Saudyjczycy rozmawiali już na ten temat z władzami Zjednoczonych Emiratów Arabskich, które również mogłoby zwiększyć produkcję. Według informatorów „Financial Timesa", decydenci z Arabii Saudyjskiej jak na razie uznają jednak, że nie ma na rynku dużego niedoboru ropy.

W czwartek odbyła się telekonferencja ministrów krajów członkowskich OPEC (Organizacji Państw Eksporterów Ropy Naftowej). Z wcześniejszych wypowiedzi jej uczestników wynikało, że to spotkanie raczej nie przyniesie przełomu, jeśli chodzi o decyzje w sprawie zwiększania produkcji. Kraje OPEC zdecydowały, że zarówno w lipcu, jak i w sierpniu zwiększą wspólnie wydobycie po 648 tys. baryłek dziennie. Ropa lekko drożała po tej decyzji.

Według wyliczeń firmy Rystad Energy, o ile w lutym wydobycie ropy w Rosji sięgało 10,1 mln baryłek dziennie, to w maju wynosiło 8,8 mln baryłek dziennie. Arabia Saudyjska zwiększyła w tym czasie produkcję z 10,2 mln do 10,5 mln baryłek dziennie. Według agencji Bloomberga wydobywała w zeszłym miesiącu 10,4 mln baryłek dziennie. Jej moce produkcyjne były wówczas oceniane na 11,5 mln baryłek dziennie. W ZEA wydobywano natomiast 3,1 mln baryłek dziennie, przy mocach produkcyjnych wynoszących 4,2 mln baryłek dziennie. Oba kraje mogłyby więc zrekompensować spadek wydobycia w Rosji. Prezydent USA Joe Biden w ostatnich miesiącach zwracał się już do nich o zwiększenie produkcji, ale jego prośby nie były spełniane. Pojawiły się więc doniesienia, że Biden uda się w podróż na Bliski Wschód, by osobiście przekonać decydentów z tych państw.