Główną przyczyną pojawienia się deficytu była seria kataklizmów z marca 2011 r.: trzęsienie ziemi w Sendai, tsunami oraz katastrofa w elektrowni atomowej w Fukushimie, po której wyłączono na pewien czas wiele reaktorów nuklearnych, co zmusiło Japonię do zwiększenia importu energii. Na pogorszenie się bilansu duży wpływ miał również silny jen, skłaniający część japońskich koncernów do przenoszenia produkcji za granicę.

Masaaki Shirakawa, prezes Banku Japonii, przekonuje, że deficyt handlowy „nie stanie się trwałym trendem". Jednakże analitycy wskazują, że takie niebezpieczeństwo istnieje. – Nawet gdy gospodarka się podniesie, bilans handlowy nigdy nie będzie już 6–7 bln jenów na plusie. Import gazu skroplonego z państw rozwijających się będzie rósł i myślę, że bilans handlowy w nadchodzących latach będzie zbliżony do zera – prognozuje Masayuki Kichikawa, główny ekonomista w Merrill Lynch Japan Securities.

Jeśli japońskie statystyki handlowe nadal będą się pogarszać, będzie to niosło negatywne konsekwencje dla systemu finansowego kraju. – Nadwyżka na rachunku obrotów bieżących może się zmienić w 2015 r. w deficyt. Odpływ pieniędzy z Japonii może wówczas uderzyć w jej wizerunek bezpiecznej przystani dla inwestorów. To skomplikuje wysiłki japońskiego rządu mające poskromić ogromny dług publiczny. Prawdopodobieństwo stopniowego wzrostu rentowności japońskich obligacji jest większe niż następnego tsunami czy wielkiego?trzęsienia ziemi – uważa Masaaki Kanno, główny ekonomista w JPMorgan Securities Japan.

Japoński dług publiczny jest największy na świecie – wynosi blisko 210 proc. PKB. Będzie go bardzo trudno ograniczyć m.in. z powodu starzenia się populacji.