Czy Grecja jest w stanie spłacić te długi?
Od samej wielkości długu ważniejsza jest jego relacja do wielkości gospodarki (mierzonej wielkością PKB), na której spoczywa ciężar obsługi i spłaty długu. Zadłużenie greckiego sektora finansów publicznych w relacji do PKB jest bardzo wysokie i na koniec 2014 przekraczało 175% (szacunki KE). Jednocześnie jednak należy zaznaczyć, że koszty obsługi tego długu wciąż są relatywnie niewielkie. Dzięki niskiemu oprocentowaniu środków z programów pomocowych w 2014 roku koszty obsługi długu publicznego w Grecji wynosiły ok. 4,3% PKB, czyli mniej niż 4,5% PKB w przedkryzysowym 2006 roku. Oznacza to, że w obecnej sytuacji Grecja jest w stanie obsługiwać nawet tak wysokie zadłużenie.
Przy skutecznych reformach i wzroście gospodarczym pozwoli to na stopniowe obniżanie relacji długu do PKB.
Co się stanie jeśli Grecja przestanie spłacać długi?
Obecnie sytuacja Grecji jest już znacznie lepsza niż na początku kryzysu w 2010 roku. W 2010 roku dochody greckiego sektora finansów publicznych wynosiły 41% PKB, a wydatki 52,1% z tego koszty obsługi długu 5,9%. Oznacza to, że gdyby w 2010 roku rząd grecki przestał obsługiwać swoje zadłużenie i obniżył w ten sposób wydatki do 46,2% PKB, to wciąż byłaby to kwota wyższa od dochodów o ponad 5% PKB. Trudno sobie wyobrazić sytuację, gdy rząd z jednej strony mówi „nie spłacamy starych kredytów" jednocześnie szukając nowych kredytodawców by pokryć bieżącą dziurę w finansach publicznych. W 2014 roku Grecja miała już nadwyżkę pierwotną, co oznacza, że dochody sektora finansów publicznych były wyższe od wydatków pomniejszonych o koszty obsługi długu. W tej sytuacji zawieszenie kosztów obsługi długu (4,3% PKB) pozwoliłoby rządowi na zmniejszenie wydatków z 48,5% PKB do 44,2%, co byłoby kwotą mniejszą od dochodów (46,9% PKB). Grecki rząd jest więc obecnie w nieporównywalnie lepszej sytuacji negocjacyjnej niż w 2010 roku. Należy jednak pamiętać, że zbyt ostre działania rządu mogą wywołać niepewność odnośnie przyszłości Grecji w strefie euro, zniechęcając obywateli i przedsiębiorstwa do inwestycji (po co inwestować dziś euro, jeśli jutro ta inwestycja będzie warta tylko drachmy?) i negatywnie wpływając na wzrost gospodarczy, a w konsekwencji także na sytuację finansów publicznych.
Co się stanie jeśli Grecja wyjdzie ze strefy euro?
Wyjście Grecji ze strefy euro może pogrążyć jej gospodarkę w chaosie, jednocześnie z czasem być może przywracając jej konkurencyjność. Problemy będą dotyczyć w szczególności zadłużenia zagranicznego i sektora bankowego. Jaka część wierzycieli, którzy Grecji pożyczyli euro, zgodzi się na spłaty w mniej wartych drachmach? Przy zadłużeniu sektora publicznego byłyby to przede wszystkim negocjacje między rządem Grecji a pozostałymi państwami strefy euro, które dotąd finansowały programy pomocowe. W przypadku sektora bankowego pierwszym problemem byłby zapewne odpływ depozytów związany z samymi pogłoskami o możliwym wyjściu ze strefy euro (lepiej trzymać pieniądze w niemieckim banku, niż w greckim, gdzie dziś wpłacam euro, a jutro mogę się obudzić mając drachmy). Drugim problemem będzie zadłużenie zagraniczne sektora bankowego (76 mld EUR na koniec 3 kw. 2014) - wierzyciele będą oczekiwać euro, a nie drachm. Jednocześnie jednak spadek wartości drachmy pozwoliłby Grecji na odzyskanie konkurencyjności. Należy jednak zaznaczyć, że w stosunku do 2010 roku już dokonała się w tym zakresie znaczna poprawa – co więcej, Grecja obecnie notuje nadwyżki na saldzie obrotów bieżących. Reasumując – potencjalne wyjście Grecji ze strefy euro to przede wszystkim bardzo duża niepewność, szkodliwa dla wzrostu gospodarczego.
Czy sytuacja w Grecji ma bezpośrednie przełożenie na tempo naszego rozwoju?
Grecja jest małą gospodarką, z którą Polska nie ma istotnych bezpośrednich powiązań. W 2014 roku Grecja odpowiadała za ok. 1,3% PKB całej Unii Europejskiej. Ewentualny wpływ wydarzeń w Grecji może istotnie przełożyć się na sytuację gospodarczą w strefie euro (czyli największego partnera gospodarczego Polski) jeśli powstanie jakiś groźny precedens (np. umorzenie części długu), z którego będą chcieli skorzystać np. Hiszpanie czy Włosi. W tej chwili wydaje się to mało prawdopodobne, ale nie można powiedzieć, że niemożliwe.
Czy to program oszczędnościowy wpędził Grecję w taką zapaść?
Grecja w 2010 roku nie miała innej możliwości, musiała zacząć oszczędzać – nie było już chętnych by dalej pożyczać jej środki na dalsze finansowanie olbrzymiego deficytu sektora finansów publicznych. Problemem programu były znaczne opóźnienia w obniżaniu wydatków i we wdrażaniu reform strukturalnych. W konsekwencji w początkowej fazie program ograniczał się przede wszystkim do podnoszenia podatków, co tylko pogłębiało problemy gospodarcze. Sytuację w Grecji warto porównać do doświadczeń państw nadbałtyckich, które w 2009 i 2010 również przeżyły gwałtowne załamanie gospodarcze. Jednak w przeciwieństwie do rządu greckiego, Litwa, Łotwa i Estonia nie ograniczyły się do podnoszenia podatków, ale przeprowadziły też istotną redukcję wydatków publicznych. Dzięki temu Łotwa i Estonia już w 2010 roku, a Łotwa w 2011, ponownie zanotowały wzrost gospodarczy.