Jeśli ktoś pożyczył dolary i kupił za nie papiery dłużne denominowane w rosyjskim rublu w tym roku zarabia 10 proc., najwięcej na świecie, ponad trzy razy więcej niż w transakcjach carry trade da się wycisnąć z kolejnej najlepszej waluty- szwajcarskiego franka.
Wprawdzie pojawiają się pesymistyczne sygnały, że tegoroczna zwyżka notowań rubla jest zbyt duża, transakcje carry trade nadal będą opłacalne, mają nadzieję analitycy Renaissance Capital i ING Group.
Grę na rublu umożliwiła względna stabilizacja notowań rosyjskiej waluty, gdyż wahania jej kursu , które stanowią najpoważniejsze zagrożenie dla zwolenników tej strategii, spadły do najniższego poziomu od czterech miesięcy.
Ta stabilizacja jest pochodną uspokojenia na rynku ropy naftowej po ubiegłorocznym spadku cen, a także rozejmu we wschodniej Ukrainie. To skierowało uwagę inwestorów na główną stopę procentową w Rosji wynoszącą 14 proc., co jest trzecim najwyższym poziomem w regionie EMEA (Europa, Bliski Wschód i Afryka).
- Wciąż są możliwości zarobku na tych transakcjach - zachwala Igor Vayn, prezes Renaissance Capital, który zwraca uwagę, że to inwestorzy krajowi jako pierwsi zorientowali się, iż pojawiły się szanse zarobku na rublu. Spodziewa się on, że zainteresują się tym także inwestorzy zagraniczni.