W ciągu pierwszego kwartału majątki Amerykanów zwiększyły się o 1,6 bln USD, z czego 1,1 bln USD przypadało na wzrost wartości aktywów finansowych, a ponad 400 mld USD na wzrost cen nieruchomości. Amerykanie korzystają więc na dobrej koniunkturze na giełdzie oraz na stopniowym ożywieniu na rynku nieruchomości, który odrabia straty po kryzysie. Indeks S&P/CaseShiller, mierzący zmiany cen domów w 20 największych amerykańskich metropoliach, sięgnął w marcu 2015 r. 168,03 pkt, czyli najwyższego poziomu od lutego 2008 r. Nowojorski indeks giełdowy S&P 500 zyskał co prawda od początku roku mniej niż 2 proc., ale i tak bliski jest rekordowych poziomów osiągniętych w maju, a przez ostatnie trzy lata wzrósł o 52 proc.

Odmiennie niż podczas przedkryzysowego boomu wzrost majątków Amerykanów tym razem nie jest oparty na zwiększaniu przez nich zadłużenia. Ekonomiści wskazują, że ten przyrost bogactwa powinien, wraz z poprawą sytuacji na rynku pracy i wzrostem płac, skłonić Amerykanów do większych wydatków, co pobudziłoby wzrost gospodarczy.

– Bilanse gospodarstw domowych powinny pozostać ważnym silnikiem opartego na konsumpcji ożywienia gospodarczego w Stanach Zjednoczonych – twierdzi Harm Bandholz, główny ekonomista w amerykańskim oddziale UniCredit.

Rosnące bogactwo jest jednak w USA rozłożone bardzo nierówno. Blisko połowa z olbrzymich aktywów amerykańskich gospodarstw domowych znajduje się w rękach najbogatszego 1 procenta mieszkańców USA. Głównie w formie akcji, obligacji i gotówki.