Narodowy Bank Węgier (MNB) zabiega o zakup od Austriaków większościowego pakietu udziałów w węgierskiej giełdzie – donosi portal portfolio.hu. Obecnie w rękach węgierskiego banku centralnego znajduje się 6,9 proc. akcji tego parkietu. CEESEG, czyli grupa giełdowa zbudowana wokół Wiener Boerse, kontroluje 50,5 proc. udziałów, a Oesterreichische Kontrollbank 18,3 proc. Nie jest jasne, czy MNB chce wykupić tylko udziały CEESEG, czy również innych austriackich udziałowców.
Ferenc Gerhardt, wiceprezes MNB, potwierdził, że jego instytucja rozmawia z Austriakami. Nie chce się jednak dzielić szczegółami.
Skutki marginalizacji
Giełda w Budapeszcie przyciągała w ostatnich miesiącach uwagę inwestorów głównie tym, że jej główny indeks rósł najszybciej w Europie. Od początku roku zyskał aż 27 proc. Poza tym jednak giełda ta jest stosunkowo małym i zmarginalizowanym rynkiem. Jej kapitalizacja sięgała na koniec sierpnia zaledwie 16,6 mld USD (warszawska GPW ma kapitalizację ponad 19 razy większą), a obroty jedynie 497 mln USD. Notowanych jest na niej tylko 46 spółek, żadnej zagranicznej.
W ostatnich latach rynek ten tracił znaczenie – liczba spółek spadała (w 2012 r. były 52, w tym dwie zagraniczne) tak samo jak kapitalizacja (w 2010 r. przekraczała 30 mld USD). Na domiar złego relacje pomiędzy giełdą a rządem Viktora Orbana były dość chłodne. Przykładowo na czerwcowych uroczystościach 25. rocznicy powołania giełdy rząd był reprezentowany jedynie przez wiceministra gospodarki.
Nowe otwarcie?
Gdyby faktycznie doszło do przejęcia kontroli nad giełdą przez bank centralny, teoretycznie mogłoby to oznaczać dla niej nowy impuls rozwojowy. Rząd być może chętniej sprzedawałby akcje państwowych spółek na giełdzie lub wprzągł ją w plany zwiększenia roli węgierskich instytucji w krajowym sektorze finansowym. Wszak prezes banku centralnego Gyorgy Matolcsy to jeden z twórców „renacjonalizacyjnej" polityki rządu Orbána.