Węgierski bank centralny nabył ten pakiet za 13,2 mld forintów (42,4 mln euro) od grupy giełdowej CEESEG (zbudowanej wokół Wiener Boerse) oraz Osterreichische Kontrollbanku. - Giełda powraca w narodowe ręce - mówił komunikat Narodowego Banku Węgier. Analitycy wskazują, że bank centralny zapłacił za udziały w giełdzie w Budapeszcie mniej niż mówiła część przewidywań. O możliwym przejęciu tego parkietu przez bank centralny media donosiły już we wrześniu.
Giełda w Budapeszcie przyciągała w ostatnich miesiącach uwagę inwestorów głównie tym, że jej główny indeks znalazł się wśród najszybciej rosnących na świecie. Od początku roku zyskał aż 41 proc. Poza tym jednak giełda ta jest stosunkowo małym i zmarginalizowanym rynkiem. Jej kapitalizacja sięgała zaledwie 17 mld USD (warszawska GPW ma kapitalizację ponad 19 razy większą). Notowanych jest na niej tylko 46 spółek, żadnej zagranicznej.W ostatnich latach rynek ten tracił znaczenie – liczba spółek spadała (w 2012 r. były 52, w tym dwie zagraniczne) tak samo jak kapitalizacja (w 2010 r. przekraczała 30 mld USD). Na domiar złego relacje pomiędzy giełdą a rządem Viktora Orbana były dość chłodne. Przykładowo na czerwcowych uroczystościach 25. rocznicy powołania giełdy rząd był reprezentowany jedynie przez wiceministra gospodarki. Przejęcie giełdy przez bank centralny może oznaczać dla niej nowy impuls rozwojowy. Rząd być może będzie sprzedawał akcje państwowych spółek na giełdzie lub wprzęgnie ją w plany zwiększenia roli węgierskich instytucji w krajowym sektorze finansowym. Wszak prezes banku centralnego Gyorgy Matolcsy to jeden z twórców „renacjonalizacyjnej" polityki rządu Orbána.