Wtedy, w 2009 roku ledwie wystarczyłoby to na obiad w pobliskiej restauracji. Ucieczka inwestorów z powodu globalnego kryzysu zmusiła go do desperackiego kroku. W trybie nagłym sprzedał firmę asset management Rheos Capital Works, którą stworzył od podstaw i po raz pierwszy od sześciu lat został szeregowym pracownikiem. Jest absolwentem prestiżowego tokijskiego Waseda University.
Poza Goldman Sachs pracował też w Nomura Asset Management i Jardine Asset Management.
- Pracowałem dla renomowanych firm – wspomina Fujimo, który etykę pracy odziedziczył po matce, która nawet w wieku prawie 70 lat trudniła się jeszcze sprzedażą mosiądzu – Dobrze zarabiałem i gdyby chodziło wyłącznie o pieniądze to bym został – zapewnia.
Jego ambicją było jednak stworzenie „złotego standardu" dla japońskich funduszy. Był zdegustowany tym co widział, głównie irytowało go niemal wszechobecne krótkoterminowe podejście. Mimo że wśród inwestorów jego funduszu znalazł się norweski państwowy gigant zrządzania majątkiem Fujimo nie był przygotowany na nadejście kryzysu finansowego. Rheos nie był w stanie sprostać fali umorzeń i zwrócił się po wsparcie do IS Holdings. Fujimo przyznaje, że nawet teraz jego fundusz nie jest odporny na kolejny szok. Wskazuje jednak na szerszą bazę klientów wśród których są też inwestorzy indywidualni.
Podobnie jak słynny japoński szogun niosący swój portret po przegranej ważnej bitwie, Fujimo też nigdy nie chce zapomnieć. Tym portretem są dla niego oprawione w ramkę pieniądze, które uzyskał ze sprzedaży udziałów w Rheos Capital.