Scenariusz, w którym Emmanuel Macron odnosi zwycięstwo nad Marine Le Pen i zostaje nowym prezydentem Francji, był już od dłuższego czasu zdyskontowany przez inwestorów. Rynkowe reakcje na wynik drugiej tury wyborów prezydenckich były więc powściągliwe. Po dosyć dobrym dniu na azjatyckich giełdach (większość z nich umiarkowanie zyskiwała) większość europejskich indeksów lekko traciła w trakcie poniedziałkowej sesji. Francuski indeks CAC 40 zaczął dzień od lekkich zwyżek i osiągnął najwyższy poziom od wybuchu światowego kryzysu. Bardzo szybko jednak znalazł się na minusie i tracił w ciągu dnia nawet 0,9 proc. Przez dwa tygodnie, które minęły od pierwszej tury wyborów prezydenckich, indeks ten zyskał prawie 6 proc. Inwestorzy mogli więc uznać, że nadszedł czas na realizację zysków.
Ograniczone ryzyko
Najważniejsze w tym roku wybory w Europie nie przyniosły rynkom większej niespodzianki. Polityczne emocje całkiem nie znikną z rynków. Dopiero czerwcowe wybory parlamentarne we Francji pokażą, czy Macron będzie miał wsparcie w stabilnym rządzie. Jak na razie wygląda na to, że zostanie zrealizowany korzystny dla niego scenariusz. Sondaże dają założonemu przez Macrona ruchowi EnMarche! 24–26 proc. poparcia (razem ze wspierającym go ruchem MoDem), centroprawicowym Republikanom 22 proc., a Frontowi Narodowemu Marine Le Pen 21–22 proc. Ordynacja wyborcza we Francji jest tak skonstruowana, że spore poparcie dla Frontu Narodowego może się przełożyć na niewiele miejsc w parlamencie, więc ryzyko wyjścia Francji ze strefy euro nie jest już traktowane poważnie.
– Więcej obaw było przed I turą, kiedy to różnice w sondażach dla czwórki kandydatów nie były aż tak duże. Teraz uwaga będzie się przesuwać w stronę czerwcowych wyborów do Zgromadzenia Narodowego. Kampania wyborcza Macrona (teraz już prezydenta elekta) będzie trwać nadal – na fali swoich dobrych notowań ma on szanse na świetny wynik swojej centrowej partii En Marche!, która najprawdopodobniej zawrze sojusz z Republikanami (co dla rynków finansowych byłoby pożądanym scenariuszem) – twierdzi Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ.