NBP nie jest bez winy w rozpędzeniu inflacji

W ostatnich latach tylko siedem państw UE miało większy wzrostu cen żywności niż Polska. Do większych niż gdzie indziej podwyżek tych cen przyczyniła się istotnie polityka pieniężna.

Publikacja: 18.09.2023 21:00

Prezes NBP Adam Glapiński

Prezes NBP Adam Glapiński

Foto: Bloomberg

Główne przyczyny inflacji to agresja rosyjska w Ukrainie oraz pandemia i jej skutki. Obciążanie NBP i rządu winą za wysoką inflację to narracja Kremla – głosił plakat zdobiący w wakacje jedną z elewacji siedziby banku centralnego. Prezes tej instytucji Adam Glapiński wielokrotnie zaś podkreślał na konferencjach prasowych, że NBP reagował na wystrzał inflacji podręcznikowo i nic więcej zrobić nie mógł, aby utrzymać ją w ryzach i nie zatopić przy tym gospodarki. Analiza źródeł drożyzny na rynku żywności, przeprowadzona przez ekonomistów z Credit Agricole Bank Polska, sugeruje, że prezes NBP mija się z prawdą.

- Od początku 2020 r. do połowy br. ceny żywności w Polsce (po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych, które zaburzyłyby porównanie cen w czerwcu do cen w grudniu) wzrosły o 38,9 proc. – obliczyli ekonomiści z Credit Agricole BP. Jak zauważyli, tylko w siedmiu krajach UE ten wzrost był większy. To bez wyjątku państwa Europy Środkowo-Wschodniej. Pierwsze miejsce w tym niechlubnym zestawieniu przypadło Węgrom (68,5 proc.), a dwa kolejne – Litwie i Estonii. Tymczasem w niektórych państwach UE zwyżki cen żywności w ostatnich latach nie przekraczały 20 proc.

Tak duże różnice nie są intuicyjnie zrozumiałe, jeśli przyjąć, że presję na wzrost cen żywności wszędzie powodował skok cen surowców rolnych na globalnym rynku. Zespół analityków z Credit Agricole pod kierownictwem Jakuba Borowskiego zbadał kilka możliwych wyjaśnień. Część z nich okazała się nieistotna statystycznie. Dotyczy to np. skali napływu uchodźców z Ukrainy (im większa, tym większy popyt na żywność), udziału żywności przetworzonej w strukturze konsumpcji towarów z tej kategorii (im większy, tym mniejsza wrażliwość cen na szoki na rynku surowców rolnych) i stopnia samowystarczalności kraju w produkcji żywności (im większy, tym większa odporność na zewnętrzne szoki).

Czytaj więcej

NBP pokonał swojego sojusznika

Ostatecznie, jak ustalili analitycy z Credit Agricole, różnice w skali wzrostu cen żywności w niemal 70 proc. wyjaśnić można trzema czynnikami. Jednym z nich jest wyjściowy poziom cen w krajach UE. Na ogół jest on wyższy w zamożniejszych krajach, co odzwierciedla wyższe koszty produkcji i dystrybucji. To zaś oznacza, że udział surowców rolnych w cenie końcowej artykułów żywnościowych jest w tych państwach mniejszy. Drugi z istotnych czynników, który dobrze tłumaczy skokowe podwyżki cen w krajach bałtyckich, to udział importu z Białorusi i Rosji w całkowitym imporcie żywności. Trzecim jest zachowanie nominalnego efektywnego kursu walutowego (tzn. liczonego względem walut państw partnerów handlowych). – Im silniejsza deprecjacja nominalnego efektywnego kursu walutowego, tym większy wzrost cen żywności. W grupie analizowanych krajów jedną z najsilniejszych deprecjacji waluty odnotowano w przypadku Węgier, co w istotnym stopniu tłumaczy, dlaczego kraj ten doświadczył największego wzrostu cen żywności – przekonują analitycy z CA BP.

Polska również doświadczyła w minionych latach wyraźnego osłabienia złotego. Pod względem skali deprecjacji waluty wyprzedziły nas tylko Węgry. – Szacujemy, że deprecjacja nominalnego efektywnego kursu walutowego odpowiadała w Polsce za ok. 7,6 pkt proc. wzrostu cen żywności w analizowanym okresie, czyli za ok. 20 proc. całego wzrostu – konkludują autorzy analizy. I oceniają, że czynnikiem zwiększającym presję na deprecjację złotego po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę była zbyt mała skala podwyżek stóp procentowych w Polsce. To oznacza, że NBP nie zrobił wszystkiego, co mógł, aby ograniczyć wzrost cen konsumpcyjnych.

Ten wniosek nie jest zaskoczeniem dla dr. Wojciecha Paczosa, ekonomisty z Uniwersytetu w Cardiff, członka grupy eksperckiej Dobrobyt na Pokolenia. – NBP w końcu sam przyznał, że ten baner z wakacji był dezinformacją. Na swoim następnym banerze głosi, że dzięki jego działaniom inflacja spada. I tutaj ma rację, bo faktycznie NBP ma wpływ na inflację! – zauważa ekonomista. Jak przyznaje, Rada Polityki Pieniężnej nie miała wpływu na niektóre szoki, które zapoczątkowały wzrost cen w Polsce. – Ale banki centralne w ogóle rzadko „wywołują” inflację. Zwykle jej źródłem są zewnętrzne szoki. Zadaniem banku centralnego jest nie dopuścić do tego, aby te szoki się rozlały, a inflacja się utrwaliła. To się, niestety, nie udało w Polsce. Szoki zewnętrzne w mojej ocenie tłumaczą około 10 pkt proc. z inflacji, która w szczycie zbliżała się do 20 proc. Reszta to błędy NBP – tłumaczy.

Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego
Gospodarka krajowa
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Gospodarka krajowa
Ireneusz Dąbrowski, RPP: Rząd sam sobie skomplikował sytuację
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Sławomir Dudek, prezes IFP: Polska ma najwyższy przyrost długu w Unii
Gospodarka krajowa
Wydatki świąteczne wciąż rosną, choć wolniej