Przykładowo rodzina z dwójką dzieci, w której pracuje jedna osoba i zarabia 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia, płaci mniej podatków i składek, niż wynosi suma transferów od państwa – w tym przypadku mowa o ujemnym klinie podatkowym, który wynosi minus 20 proc. Za to obciążenia rodziny z dochodem na poziomie 250 proc. średniej płacy wynoszą – 27,7 proc.

Tymczasem w dyskusji o reformie podatkowej zapowiedzianej w Polskim Ładzie rząd skupia się na klinie podatkowym pojedynczych podatników, nie uwzględniając w ogóle ulg i dodatków na dzieci. W takim ujęciu nasz system podatkowy rzeczywiście jest mało progresywny i rząd chce to koniecznie zmienić.

– Moim zdaniem to błędne podejście, to znaczy nie możemy w dyskusji pomijać transferów w ramach polityki rodzinnej – komentuje Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. – Bo ma to kolosalne znaczenie dla oceny całego systemu danin publicznych i jego roli redystrybucyjnej. Jedne kraje realizują silną progresję podatkową, premiując mocno osoby o niskich zarobkach, ale wtedy nie mają tak dużych transferów. Albo odwrotnie. Ale nie można mieć tego i tego, budżet nie jest gumy – zaznacza Dudek. – Polski system świadczeń i ulg redukuje nierówności podatkowe w podobnej skali jak w innych państwach, natomiast system podatkowych nie redukuje ich prawie wcale. Kierunek zwiększania progresji przybliża nas do systemów obowiązujących w innych państwach rozwiniętych i na tym powinniśmy się skupić – mówi Jakub Sawulski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. acw