Częścią układu sił było też ożywienie nadziei na obniżki ceny kredytu przez amerykański bank centralny. Efektem były mocne wzrosty indeksów na Wall Street i w Europie. W USA DJIA zyskał 3,69 procent przy zwyżce Nasdaqa Composite o 2,45 procent i umocnieniu szerokiego S&P500 o 2,91 procent. Dla Wall Street był to najlepszy tydzień od początku listopada, a więc od czasu reakcji inwestorów na wynik wyborów prezydenckich w USA. W Europie niemiecki DAX wzrósł o 3,41 procent, gdy francuski CAC dodał 3,75 procent. W przypadku giełdy francuskiej część siły rynku trzeba przypisać odpowiedzi inwestorów na doniesienia ze sceny politycznej, a dokładniej przetrwanie przez nowego premiera próby usunięcia kolejnego rządu przez podzielony i skonfliktowany z prezydentem parlament. Z obowiązku należy też odnotować, iż niemiecki DAX zameldował się na nowym, historycznym maksimum. Z perspektywy końca tygodnia widać jednak, iż wspólnym mianownikiem dla wszystkich zwyżek była reakcja rynków na odczyty inflacji CPI w środę. W większości przypadków zwyżki w trakcie pojedynczej sesji odpowiadają za około połowę zysków indeksów w perspektywie tygodniowej.
Nie jednak wątpliwości, iż solidarna odpowiedź graczy na inflację w USA miała miejsce w układzie sił, w którym Wall Street była w korekcie powyborczego rajdu byków. Ostatnie spadki indeksów amerykańskich nosiły cechy dość dynamicznej korekty, wspieranej wzrostem awersji do ryzyka i rentowności długu, więc nie watro przeceniać skali optymizmu inwestorów i dynamikę odbicia – przynajmniej w części – przypisać zwyczajnemu uatrakcyjnieniu wycen. W istocie, środowe zachowanie giełd może jawić się jako zbudowane wyłącznie na reakcji na dane, ale w tym samym czasie inwestorzy reagowali również na wyniki amerykańskich banków, które zaskoczyły dobrymi raportami kwartalnymi i podniosły apetyty inwestorów na progu sezonu publikacji danych ze spółek za IV kwartał 2024 roku. Szukając kolejnego elementu, na którym rynki zbudowały zeszłotygodniowe odbicia, warto wspomnieć o przesłuchaniu parlamentarnym kandydata na Sekretarza Skarbu w nowym rządzie w USA, który podkreślił, iż najważniejszym punktem do zrealizowania jest obniżka podatków obiecana w kampanii wyborczej. Nie ma wątpliwości, iż właśnie nadzieje na obniżki podatków, które mają poprawić rentowność spółek i przynieść wzrost zysków, były częścią dobrego przyjęcia wyniku wyborów w USA przez inwestorów na Wall Street i pośrednio przez inne giełdy w ramach przeniesienia wycen z rynków amerykańskich na rynki europejskie.
Nowy tydzień na rynkach zacznie się świętem w USA, ale też zaprzysiężeniem nowego prezydenta i pierwszymi decyzjami nowej administracji. Zapowiedzi ze strony Donalda Trumpa obejmują tak szeroką gamę działań, iż trudno dziś ocenić reakcje rynków. Najważniejszym tematem będzie zapewne wprowadzenie nowych ceł. Uwzględniając fakt, iż poprzednia administracja Trumpa używała ceł jako narzędzia do negocjowania porozumień gospodarczych i ustępstw politycznych, warto oczekiwać jakieś mapy działań ze strony nowego prezydenta. Niemniej, wspólnym mianownikiem będzie niepewność, której inwestorzy nie lubią. W praktyce warto jednak liczyć się z reakcjami skoncentrowanymi na poszczególnych sektorach niż całych rynkach. Głośnie objęcie władzy przez nową ekipę w Waszyngtonie nie wyczerpuje programu nowego tygodnia. W bieżącym rynki będą również reagowały na wyniki spółek. Na radar wchodzą też banki centralne. Na plan pierwszy wybije się Bank Japonii, który podnosząc cenę kredytu może wywołać mocne reakcje rynku walutowego. Finałowe dni stycznia przyniosą decyzje władz monetarnych Europejskiego Banku Centralnego i amerykańskiej Rezerwy Federalnej, które w bliskiej przyszłości ukształtują oczekiwania wobec polityki EBC i Fed. Wspólnym mianownikiem będzie nowa dawka zmienności, która utrzyma się przynajmniej do końca sezonu publikacji wyników kwartalnych.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ