W centrum zainteresowania globalnych inwestorów nadal znajdują się banki centralne. Dokładniej zaś, kiedy nastąpi słynny „pivot” w polityce pieniężnej. Rynki sprawiają wrażenie, że bardziej niż samej recesji obawiają się zbyt późnego przejścia władz monetarnych do rozluźniania polityki. Takie opóźnienie może bowiem wprowadzić gospodarki w recesję…
Takie podejście doskonale widać było w piątek, po publikacji nieoczekiwanie dobrych danych z amerykańskiego rynku pracy. Zwyżki rentowności obligacji skarbowych na tamtejszym rynku trwały jakieś dwie godziny, po czym nastąpił ich spadek do poziomu niższego niż na otwarciu. Krzywa dochodowości zaś pogłębiła inwersję do -80 pkt baz. na odcinku dwóch–dziesięciu lat. Wiara inwestorów w zwrot w polityce pieniężnej jest więc niezwykle silna. Tymczasem piątkowa paczka danych, pomijając kosmetyczny spadek liczby przepracowanych godzin, miała wyraźnie proinflacyjny charakter.
Na tle USA bardziej racjonalnie zachowali się uczestnicy europejskiego rynku stopy procentowej. Rentowności wzrosły i utrzymały się o kilka punktów bazowych wyżej. Jednak patrząc na inne segmenty rynku długu, widać było w ostatnich dniach spory optymizm. W samej strefie euro w ciągu zeszłego tygodnia nie doszło do zawężenia spreadów, z wyjątkiem Grecji, którą w nadziei na podniesienie ratingu faworyzowali inwestorzy.