Skutkowało to wyraźnym wzrostem optymizmu, falą wzrostu apetytu na ryzyko, zwyżkami cen akcji i spadkiem rentowności obligacji. Trwało to jednak bardzo krótko. Nadzieje umarły w ślad za publikacją solidnego raportu z rynku pracy USA za wrzesień oraz kolejnymi, utrzymanymi w jastrzębim tonie, wypowiedziami przedstawicieli Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. Jednej z nich, moim zdaniem, warto przyjrzeć się bliżej.
Christopher Waller, bo to o jego słowach mowa, na początku miesiąca w odpowiedzi na pytanie o problemy płynnościowe na rynkach finansowych w USA i ewentualność podjęcia tej kwestii przez Fed stwierdził następująco: „Po całym tym łagodzeniu ilościowym, jakie wykonaliśmy, podnosząc rezerwy systemu finansowego, mamy obecnie więcej rezerw niż...” (i tu pada niezrozumiały, niestosowny wyraz). I dodaje, „posiadamy mechanizm, zwany reverse repo (RRP, jednodniowe depozyty składane przez podmioty komercyjne, głównie fundusze pieniężne, w banku centralnym pod zastaw obligacji skarbowych – przyp.), który opiewa dziś na 2,2 bln USD”. I precyzuje dalej Waller: „Otrzymujemy z rynku 2,2 bln USD płynności, której system nie potrzebuje. Trudno mi w tej sytuacji uwierzyć, że musimy robić cokolwiek w tej sprawie, jeśli można wziąć owe 2,2 bln USD i rozdysponować, jak tylko się zechce”. Konkluduje: „Dopóki nie zobaczę czegoś na kształt dramatycznych spadków na tym mechanizmie, będę stale odpowiadał: jest mnóstwo płynności, po prostu przestańcie lokować środki u nas”.
W kolejnej myśli w wypowiedzi Waller odnosi się do podobnych obaw związanych z rynkiem obligacji skarbowych. Wskazuje, że niska płynność nie wynika z głębszych problemów, lecz niedostosowania cen. W jego ocenie posiadacze obligacji stawiają zbyt wygórowane żądania; nie chcą obniżać cen, stąd nie ma chętnych do ich kupowania. I dlatego są relatywnie niskie obroty i mała liczba transakcji na rynku. Przytacza przy tym – dość karkołomną – analogię o rynku dyń w okresie tuż przed i po Święcie Dziękczynienia, gdy 31 października ruch jest ogromny, a dzień później kompletnie zanika. „Lecz z tego powodu nie zamierzam wkraczać i próbować naprawić rynek dyń” – ironizuje Waller. I zachęca: „Obniż cenę! Natomiast jeśli nie chcesz tego robić, znaczy, że dobrze ci z tym aktywem”.
Przytaczam te słowa tak szeroko, bo w mojej ocenie są one kwintesencją tego, jakie jest obecnie nastawienie większości przedstawicieli Fedu do polityki pieniężnej. Ma to i będzie miało szeroko zakrojone konsekwencje dla rynków. W najbliższym czasie nie ma mowy o zatrzymaniu cyklu podwyżek stóp. Tym bardziej o zwrocie. Celem nr 1 jest walka z inflacją. I dopóki Fed nie zobaczy trwałego obniżania się dynamiki CPI, zacieśnianie się nie zakończy, jakakolwiek byłaby krótkoterminowa reakcja Wall Street czy gospodarki.
Waller stawia w tym wywiadzie sprawę jasno. Jeśli zacieśnianie ilościowe i podwyżki stóp proc. powodowałyby w tym momencie problemy płynnościowe, rynek nie przerzucałby codziennie wielkiej ilości pieniędzy na rachunki Fedu. A zatem, jeśli Fed zbyt mocno przykręcił śrubę, bankierzy chcą zobaczyć, że środki z mechanizmu Reverse Repurchase Programme (wspomniane reverse repo, RRP) wracają do banków. To pierwszy krok w poprawieniu płynności w systemie. Jeśli tego nie ma, niepotrzebny jest tzw. pivot.