Z drugiej, skala odbicia (0,9 proc.) jest na tyle niewielka, że groźba ta na dobre nie została zażegnana. Jedyny „pewnik” w tej sytuacji jest taki, że WIG20 nadal tkwi w trendzie bocznym, który trwa już właściwie od listopada ub.r.
Wyczekując na wybicie z owej konsolidacji, warto się przyglądać temu, jakie sygnały napływają na bieżąco z gospodarki. Wczorajszy dzień przyniósł nowe informacje istotne w tym kontekście. Wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu wykonał nieoczekiwany przez analityków mocny zwrot w dół. Z poziomu 56,3 pkt w grudniu osunął się do 55,6 pkt. Zadyszka nie powinna jednak dziwić w kontekście tego, o czym pisaliśmy już przed miesiącem. Jeśli spojrzymy na długoterminowy wykres PMI, to nietrudno zauważyć, że wskaźnik osunął się z poziomu skrajnie wysokiego, na jakim dotąd znalazł się tylko raz, w połowie 2004 r.
Przed miesiącem pisaliśmy, że teoretycznie przestrzeń do dalszej poprawy znacznie się więc skurczyła, i ten wniosek faktycznie zaczyna się potwierdzać. Nie jest też zapewne przypadkiem, że już wcześniej w dół zaczęły podążać inne wskaźniki makro, takie jak indeks OECD czy nawet roczna dynamika produkcji (3-miesięczna średnia krocząca z tej dynamiki spada już od 4?miesięcy). To sugeruje, że po okresie bardzo intensywnego podnoszenia się z fazy spowolnienia, teraz gospodarkę może czekać stabilizacja, choć jeszcze niekoniecznie odwrócenie pozytywnego trendu.
Niestety historyczne zależności nie udzielają jeszcze jednoznacznych wskazówek co do wpływu tych zmian na giełdę. Jeden miesiąc spadku PMI to zdecydowanie za mało, by mówić o niekorzystnym przełomie. Sytuację komplikuje na dodatek fakt, że w obecnym cyklu gospodarczym kursy akcji zdają się nieco inaczej reagować na trendy PMI niż w przeszłości. Szczyt PMI z grudnia został zdyskontowany rekordowo szybko – właściwie już na wiosnę 2010 r. (roczna dynamika WIG sięgała wówczas 77 proc.), podczas gdy dotąd normą było, że szczyty obu wskaźników pokrywały się. Po owym szybkim zdyskontowaniu dynamika WIG zaczęła się dla odmiany szybko obniżać. Na koniec stycznia wyniosła 18 proc. i jest z historycznego punktu widzenia zaskakująco niska na tle wciąż bardzo wysokich odczytów PMI.
Czy giełda zdyskontowała już zatem możliwy spadek tempa rozwoju przemysłu i nie ma się już czym martwić, ponieważ mamy swoisty bufor bezpieczeństwa na wypadek pogorszenia danych makro? Być może, ale czy jest to właściwa diagnoza, będzie się można przekonać dopiero z czasem.