Amerykańska gospodarka ciągle zaskakuje pozytywnie, pomimo strukturalnych problemów. Praktycznie od dwóch miesięcy Amerykanie mają najwyższy poziom tego wskaźnika spośród wszystkich krajów rozwiniętych. Rynki „kupują to" tylko do pewnego stopnia, natomiast jest to raczej za mało, aby zmienić obecny trend spadkowy już dzisiaj. Dobre dane z rynku amerykańskiego widać w wynikach S&P 500 za rok 2011 (praktycznie indeks wyszedł na zero), co ewidentnie kontrastuje z pozostałymi rynkami, zarówno rozwiniętymi jak i bardziej ryzykownymi emerging markets. W Polsce spadliśmy 21 proc. w zeszłym roku, a początek tego roku na tle wzrostu DAX też nie był imponujący. W sytuacji poprawy nastrojów, przy założeniu, że amerykańska gospodarka relatywnie pozostanie w dobrej kondycji, taka różnica powinna zostać zmniejszona poprzez wzrost akcji w Polsce (i na pozostałych rynkach, które straciły dużo więcej niż USA). W dolarach nasze akcje straciły w zeszłym roku 32 proc. Wyceny polskich akcji są na, historycznie rzecz ujmując, niskich poziomach. Cena do wartości księgowej dla indeksu WIG wynosi obecnie 0,94. Według tego wskaźnika tańsze akcje mieliśmy tylko przez kilka tygodni w lutym i marcu 2009 roku, przy czym dołek został ustanowiony 17 lutego 2009 roku na poziomie około 0,85. Wskaźnik ten jest liczony historycznie, zatem nie uwzględnia jeszcze zysków spółek za czwarty kwartał 2011 roku (co jeszcze obniży jego poziom). Zatem można powiedzieć, że dzisiejsze wyceny są już w okolicach dołków superbessy z 2009 roku. Potrzeba jedynie zmiany nastrojów, aby doszło do krótkoterminowego odbicia (kilka tygodni wzrostu) bądź zmiany trendu, aby wróciły dłuższe zwyżki (np. rok czy dwa lata). Możliwe, że przesilenie w strefie euro możemy mieć jeszcze w pierwszym kwartale (w związku z dużymi wykupami obligacji). Zakładam, że ostatecznie jest spora szansa na pozytywne zakończenie refinansowania się krajów peryferyjnych w tym kwartale, niemniej do czasu największych aukcji długu może być całkiem nerwowo. Nie należy też zapominać, że w najbliższym czasie agencja ratingowa S&P powinna w końcu wypowiedzieć się w kwestii ewentualnych obniżek ratingów krajów strefy euro.

Wczorajsza sesja mogła w pewnym stopniu rozwiać nadzieje na lepszy styczeń. Przynajmniej w kategoriach relatywnych nasza giełda może zachowywać się w najbliższym czasie gorzej w porównaniu z rynkami rozwiniętymi (w tym także europejskimi, jak przykładowo Niemcy). Na atrakcyjności inwestycyjnej Polski ciąży bliskość strefy euro i bliskość Węgier. Niemniej jednak bardzo niskie historycznie wyceny oraz relatywnie silna gospodarka pozwolą w końcu na odrobienie strat do rynków rozwiniętych.