Różnica między stopą zwrotu z indeksu szerokiego rynku WIG a sWIG80 osiągnęła wtedy ok. 30 proc. Przyczyny leżały zarówno po stronie fundamentalnej, jak i po stronie inwestorów, których nastawienie przejawiało się napływem nowych środków rzędu 2 mld zł do funduszy „misiowych".

Na tle defensywnego charakteru spółek z WIG20 pośród firm o kapitalizacji kilkuset milionów złotych można znaleźć wiele, których zyski w ciągu ostatnich trzech lat wzrosły o kilkadziesiąt procent. Obok eksporterów, tj. Forte, Amiki, Stomilu Sanok, do liderów wzrostu należą spółki handlowe (NG2, Monnari Trade, Action).

Na drugim biegunie, dominujący w WIG20 sektor bankowy zasługuje na miano balastu, a nie lokomotywy głównego indeksu naszej giełdy. Doskonałą ilustracją i jednocześnie przyczyną słabego wyniku warszawskiego parkietu na tle innych jest kształtowanie się zysku na akcję największego polskiego banku – PKO BP. Od 2011 r. (kiedy zyski osiągnęły maksimum) obserwujemy tendencję spadkową. W ciągu trzech lat dynamika zysku netto wyniosła -15 proc., a perspektywy na rok 2015 również nie są obiecujące. Warto w tym miejscu przypomnieć optymistyczne prognozy analityków z lat 2012–2013, zakładające szybkie przekroczenie granicy 4 mld zł zysku netto. Dodatkowym czynnikiem utrzymującym podwyższoną niepewność inwestorów jest problem kredytów hipotecznych denominowanych we franku szwajcarskim. Kosztowne dla sektora bankowego rozwiązanie może wzmocnić relatywną słabość WIG20.

Dalsze losy sektora funduszy „misiowych" będą pochodną podtrzymania dobrych tendencji raportowanych przez nie wyników. Poprawa koniunktury w kraju i na rynkach eksportowych powinna wspierać zyskowność. Jednak w kolejnych miesiącach zagrożeniem mogą być zbyt wysokie oczekiwania wbudowane w ceny akcji. Otwartą kwestią jest apetyt na ryzyko klientów detalicznych, a właściwie sieci bankowych, i związana z nim chęć do alokowania środków do funduszy akcji.