Po rekordowo silnym załamaniu nadeszło równie rekordowo szybkie odreagowanie. Z naszej analizy wynika, że jeszcze nigdy indeks S&P 500 nie odrobił strat z bessy lub krachu tak szybko. Nawet w przypadku pamiętnego tąpnięcia z jesieni 1987 roku, które dotąd było podawane jako klasyczny przykład nagłego krachu i szybkiego powrotu do szczytów.
Widać, że wspinaczka amerykańskich indeksów przekonuje coraz większą grupę sceptycznych inwestorów. Przykładowo najnowszy globalny sondaż Bank of America pokazuje, że w ciągu trzech miesięcy drastycznie zmalał odsetek menedżerów funduszy uważających, że zwyżka notowań to jedynie korekta w ramach bessy (z 68 do 35 proc. netto). Ten sam sondaż pokazuje szybkie zwiększanie pozycji w akcjach i zmniejszanie zaangażowania w obligacjach i gotówce, choć na razie pozycjonowanie ciągle nie jest bliskie mocno „byczym" poziomom.
Analogicznie nasz autorski, zbiorczy barometr nastrojów krok po kroku idzie w górę. W ostatnim tygodniu znalazł się najwyżej od lutego, ale ciągle relatywnie spory dystans dzieli go od poziomu niebezpiecznej euforii.
W sferze fundamentalnej rajd S&P 500 pozostawił daleko w tyle prognozy zysków spółek, w efekcie czego wskaźniki P/E są ciągle w okolicach wieloletnich maksimów. Aby hossa nabrała „zdrowszego" charakteru, zyski muszą energiczniej ruszyć w górę, tak by wskaźniki wyceny znormalizowały się do bardziej rozsądnych poziomów. ¶