Nie byłem sam, lecz z… i jak to teraz powiedzieć? Na pewno nie, że z moją dziewczyną – zabrzmi posesywnie, a może nawet, o zgrozo, po maczystowsku. Z narzeczoną? To staroświeckie, a poza tym pachnie słowem zastępczym. Z żoną? Hm, nieadekwatne. A może z partnerką? Niestety, to określenie kojarzy mi się ze spółką handlową. W tym ambarasie spowodowanym brakiem odpowiedniego słowa powiem zatem, że byłem z Darią.
Wieczór zapowiadał się uroczyście, zatem Daria przed wyjściem do opery (a jednak!) postanowiła kupić szpilki. Zastanawiało mnie, ile te szpilki będą kosztować w kraju, w którym wszystko oprócz benzyny jest bardzo drogie lub jeszcze bardziej drogie. Ale w centrum handlowym obok hotelu były przeważnie produkty chińskie o nienajwyższej jakości. Dzięki temu szpilki okazały się tanie. Choć nie wiem, czy jest to określenie oddające istotę rzeczy, bo nigdy wcześniej nie widziałem szpilek za 80 złotych.
Przy wejściu do Opery Królewskiej panował szyk i elegancja. Dlatego też bardzo elegancko poproszono nas, aby Daria włożyła na sukienkę abaję. W garderobie we foyer, gdzie wypożyczano owe abaje, szczerze zaciekawiony zapytałem, czy problemem są odkryte ramiona, czy też nogi, niewątpliwie w tym przypadku widoczne od szpilek aż do nieco powyżej kolan. Pan powiedział, że problemem jest zbyt krótka sukienka, a nie ramiona. W sumie zgodziłem się z nim, bo zawsze uważałem, że u ludzi, a zwłaszcza u ludzi noszących sukienki, nogi są ważniejsze niż ramiona.
Daria natomiast uznała, że abaja zrujnowała jej kreację. Ja twierdziłem, że czerwona róża (każda kobieta wchodząca do opery dostawała taką) wygląda wraz z czarną abają nawet jeszcze piękniej niż z sukienką. Pozostaliśmy przy swoich zdaniach – ja, że wielokulturowość w stroju czasem daje znakomite efekty, a Daria, że w tej dziedzinie lepsza jest jednokulturowość.
Na scenie Opery Królewskiej wystawiano „Bal maskowy” Verdiego. Inscenizacja i w ogóle cała produkcja, uwaga – chińskie. Prosto z Pekinu. Ale tu żadnej tandety nie było. Wszystko najwyższej próby, wyśpiewane przez międzynarodowy zespół gwiazd. Był także Polak, Piotr Beczała. A wnętrze teatru – piękne. I na ogół piękni ludzie na widowni. Zatem nawet gdyby na scenie grali w kapsle (jak w mojej podstawówce), to i tak byłoby co oglądać.