Chociaż w ostatnich tygodniach notowania wytwórców produktów budowlanych nieco drgnęły, to jednak na dalszą metę trudno dopatrzyć się oznak zakończenia nużącego trendu bocznego. O przedłużającej się stagnacji świadczy choćby to, że roczna zmiana obliczanego przez nas indeksu branżowego (obrazującego średnie zmiany kursów bez względu na kapitalizację poszczególnych firm) oscyluje ostatnio wokół zera. W takiej sytuacji pojawia się pytanie, czy można tu w ogóle mówić o hossie.
[srodtytul]Stagnacja jest normą[/srodtytul]
Trudno znaleźć wyjątki od niezbyt atrakcyjnego obrazu technicznego branży. W szerokich wielomiesięcznych trendach bocznych podążają notowania takich spółek, jak Armatura, Barlinek, Cersanit, Decora, Koelner, Lentex, Ulma. Owszem, nawet w ramach owych trendów można mieć niekiedy szczęście i trafić na przejściowe fale wzrostowe potrafiące podnieść kursy o 20 proc. i więcej, ale zaraz potem owe zyski są niwelowane.
Ten stan jest z pewnością zniechęcający dla tych inwestorów, którzy zgodnie z analizą techniczną poszukują regularnych trendów wzrostowych. Z takiego punktu widzenia wskazane jest ciągłe przyglądanie się sytuacji w oczekiwaniu na sygnały zmiany. Dość łatwo wskazać fundamentalne powody, dla których w sektorze panuje stagnacja kursów akcji. Obrazowe są comiesięczne dane dotyczące cen produkcji budowlano-montażowej, które – jak pokazuje historia – można traktować jako pewną wskazówkę na temat warunków makroekonomicznych, w jakich działają wytwórcy produktów budowlanych. Roczna dynamika wspomnianego na wstępieindeksu branżowego oscylująca wokół zera nie powinna dziwić, skoro wokół zera oscyluje również roczna dynamika cen.
Co prawda ten drugi parametr poprawił się w porównaniu z dnem spowolnienia gospodarczego (w październiku 2009 r. wynosił minus 0,9 proc., obecnie minus 0,1 proc.), ale inwestorzy już dawno i z bardzo dużą nawiązką zdyskontowali ową poprawę (szczyt dynamiki indeksu branżowego obserwowaliśmy w lutym 2010 roku na poziomie 89 proc.).